Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2014

Gdyby ktoś w razie

...twierdził, że komunizm w Polsce się skończył, niech przeczyta tego posta i otworzy oczy. Jakim prawem, jakim cudem, jaką nieboską fanaberią komunizm mógłby skończyć się w kraju, gdzie komuchy zasiadają u władzy? Jak? Krew mnie zalewa, gdy ktoś mówi, że w 1989 odzyskaliśmy wolność, że od 25 lat jesteśmy suwerennym, wolnym od komunizmu państwem, że wszystko się zmieniło. Rzadka kupa nie zmiana! Doskonale obrazują to trzy rzeczy. 1. Leszek Miller po ogłoszeniu wyników wyborów do Europarlamentu swoje przemówienie rozpoczął od słów gloryfikujących ś. p. Wojciecha Jaruzelskiego, jakim to on nie było dobrym człowiekiem, jakim architektem wolności, i że bez niego nie moglibyśmy brać udziału w wolnych wyborach. Gówno prawda! Jaruzelski nie miał nic do powiedzenia. Dostał prykaz, że z Solidarnością trzeba się ułożyć, żeby zostać u władzy, i tak się stało. Gdzie tu kuźwa architektura? Bł. ks. Jerzy Popiełuszko coś zrobił dla wolności, ale gen. Jaruzelski? Nie słyszałem. Wprowadził bohate

(Nie)daj Boziu zdrówcia!

Zmodyfikowałem nieco zdanie, którym za dzieciaka kończyłem modlitwę. Nawiązuję tutaj do koncernów farmaceutycznych, które, produkując przeróżne remedia i medykamenty, usiłują nas leczyć. Widziałem niedawno broszurkę na temat trądziku. Jak go leczyć? Iść do dermatologa, wziąć receptę i kupić leki! Leki, leki, leki. To magiczne słowo przewijało się w krótkim tekście jak "amen" w pacierzu. Dlaczego leki? Sam miałem trądzik (i nadal zdarza mi się nań cierpieć, lecz już nie tak, jak kiedyś), chodziłem do dermatologa, brałem leki i co? I kupa. Pół roku terapii psu w dupę. Żadnej poprawy, a po maści, która miała wybielić blizny, stały się czerwone jak świeża malinka. Nieoczekiwany zwrot akcji nastąpił podczas mojej podróży do Zamościa pekaesem, gdzie miałem przyjemność usiąść obok specjalistki od... medycyny estetycznej. Pierwsze moje pytanie: "Co z trądzikiem?". Poleciła mi tutaj zabieg, który powtarza się czterokrotnie, kosztuje ok. 400 zł za jeden raz i usuwa pro

Hiena cmentarna

Tak przyjęło się określać człowieka, choć człowiekiem nie powinniśmy tego zwać, który obrabia groby w celach zarobkowych. Tak czy tak, dorabia się na cudzej śmierci. Pod tę kategorię pragnąłbym podciągnąć p. Martę Kaczyńską. Ot, przeglądam dziś Internet i widzę gołą babkę. Odruchowo klikam, a tu Marta Kaczyńska się rozwodzi. W bikini, na plaży, szczęśliwa, jakby poślubiła księcia nafty z trzydziestocentymetrowym... łańcuchem na szyi ze złota. Czy pięć lat temu ktokolwiek z Was słyszał o Marcie Kaczyńskiej? Może ktoś zainteresowany i wtajemniczony wiedział, że tak nazywa się córka urzędującego prezydenta. A dzisiaj? Pytanie powinno brzmieć: kto nie słyszał? Prasa plotkarska plotkuje na jej temat i do oczu uczciwych, niezainteresowanych ludzi jak ja trafiają, kuźwa, palące newsy, że Marta Kaczyńska bierze rozwód. K@#$!a mać. Kogo to obchodzi? A może po prostu popularność jej spadła? Niebawem pokaże cycki albo wycieknie jej sextaśma, każdy celebryta tak robi. Użyłem wyrażenia "

Ja tego nie chcę!

Dzisiaj szedłem rano na uczelni i mijałem chłopaków w szkolnym, licealnym najpewniej wieku i pewien szczegół zwrócił moją uwagę. Pierwszych trzech miało na sobie rurki. Przypadek? Być może. Niewykluczone, że popadam w paranoję i mam na ich punkcie obsesję. Szczegół ów zauważyłem jeszcze wcześniej na przystanku, czekając na autobus, gdzie mój kolega też miał takie spodnie i naszła mnie myśl - ma tak grube nogi czy to nogawki są za ciasne? Patrzę na moje portki - wszystko w porządku, luz jest, nawet mogę przytyć. Co się dzieje? Wracając do drogi na uczelnię, każdy kolejny mijany chłopak miał na sobie rurki. Wtedy uderzyła mnie myśl - może w sklepach już nie ma normalnych spodni? Moje mają już swoje lata, bo nauczono mnie dbać o ciuchy, i właściwie to są sprzed epoki, czytaj: z czasów, gdy pedalstwo nie było modne. Potem przerażenie wkradło się do mojego skacowanego umysłu. A co, jeśli zapragnę kupić sobie spodnie, a tam będą same rurki? Kuźwa, jak słowo daję, pierwej z gołą dupą

Najbardziej kreatywni ludzie świata

Nie, nie mam tu na myśli artystów, malarzy, piosenkarzy ani pisarzy. Tutaj może chodzić tylko o polską sferę polityczno-urzędniczą i wymyślne sposoby na opierdalanie obywateli z pieniędzy. Dawno miałem o tym napisać, ale jakoś się nie złożyło, dzisiaj zaś widzę to: http://demotywatory.pl/4336472/Darmowy-podrecznik-ktory-kosztowal-5-mln-zlotych i szczęka zaczyna mi szczękać jak manipulator telegrafu. Dla tych, którzy nie wiedzą, co to telegraf (postępowe społeczeństwo, kudźwa) - zjawisko mogę porównać do klawiszy nokii 3310 podczas pisania SMS-a. Targały mną mieszane uczucia gniewu, wstydu i zażenowania. Przypomina mi się skecz Kabarateu Moralnego Niepokoju, bodaj któreś obrady (nie)rządu. Siada premier (Robert Górski) i mówi, że jest źle i że trzeba coś z tym zrobić, bo ludzie krzyczą, że politycy nic nie robią. Pada pomysł: "Zróbmy reformę". Tu pytanie - co reformować? i jakże prosta odpowiedź: "Nic. Po co reformować, skoro dobrze jest? Tylko ludziom powiemy, że rob

Nawet nie wiem, jak to nazwać

Wczoraj nie miałem czasu, więc skomentuję dzisiaj. Chciało mi się na przemian wrzeszczeć, płakać i rzygać, kiedy czytałem ten wpis: http://www.fronda.pl/a/polska-zaszczula-cycem-europe,37288.html I ktoś taki w urzędowych formularzach w rubryce "Obywatelstwo" ma czelność wpisywać "polskie". Tfu! Pani Marto, widziałem na YouTubie filmik z Pani udziałem pod tym adresem: https://www.youtube.com/watch?v=lQF6zxB71OM Chciałem obejrzeć do końca, ale nie jestem w stanie słuchać pieprzenia dłużej niż kilka minut. Wracając do Pani, Pani Marto, czy Pani ma jakiekolwiek podstawy, by uważać Polski za dziwki? Czy Pani zdaje sobie sprawę, że swoim wpisem przyczynia się do powstawania stereotypu Polaka - zawistnego, zakompleksionego zgreda zakochanego w Schadenfreude? Dlaczego niby Polki mają mieć opinię dziwek? Proszę popatrzeć na branżę porno - ile jest Polek w pornobiznesie? A ile dajmy na to... Amerykanek? Albo Czeszek, żeby daleko nie szukać? Pogląd, że Polki są dziwkam

Bo dzisiaj muzykę się ogląda v. 2

Oglądałem wczoraj konkurs... hmmm... zasadniczo zastanawiam się, czy jest sens nazywania tego konkursem... "Zbiór występów" byłby bardziej adekwatny. Oglądałem zatem zbiór występów w Eurowizji. Myślę sobie, jak każdy naiwny patriota, "a nuż Polska zajmie dobre miejsce". Jak każdy naiwny patriota - przejechałem się. Choć piosenka Donatana i Cleo reprezentowała dość wysoki, patriotyczny (nie ksenofobiczny czy homofobiczny) poziom, to szału nie zrobiła. Choć ma ponad 41 milionów wyświetleń na YouTubie, to okazuje się, że w Europie tak naprawdę nikomu się specjalnie nie podoba. Ale czy na pewno? Okazuje się, że nie i - o zgrozo! - nasza piosenka się podoba! W starym systemie głosowania, gdzie najwięcej do powiedzenia mieli mieszkańcy danego kraju, zdobylibyśmy prawie 200 głosów. Można o tym poczytać tutaj: http://www.tvp.info/15154397/eurowizja-2014-polacy-mogli-byc-wyzej-gdyby-nie-jurorzy Niestety, jak powszechnie wiadomo, demokracja to przeżytek i nie można pozwol

Wam pasem w dupę brać, a nie rap uprawiać.

Parafraza słynnych słów marszałka Piłsudkiego bardzo mi pasuje do tej sprawy: http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/9-letni-raper-rymuje-kodeina-dziwki-hajs,115846.html o której chciałem napisać dwa miesiące temu, gdy oglądałem reportaż podczas oddawania krwi, ale jakoś mi nie wyszło Podejrzewam, że znajdzie się osoba, której nie zechce się otworzyć linku, więc streszczę. Dziewięciolatek "rapuje", a w tekstach nawija o dziwkach, hajsie itd., no bo co to za raper, który nie nawija o dziwkach, nie? Dzieciakowi pewnie ktoś zrobił wodę z mózgu słowami: "Ty, weź to zarapuj, będziesz sławny". W tej materii stawiam na jego kolegę, który robi mu bity i pomaga przy tekstach. Dzieciak powinien być wdzięczny za pomoc, ciekaw jestem czy kolega pomaga mu tez przy myciu włosów, ubieraniu się i sznurowaniu butów? Jedyne, co robi samodzielnie, to kupę. I to nie wiadomo. Już widzę jego matkę, jak stoi przy nim i z emfazą powtarza inspirujące słowa: "Przyj, synek, przyj, świe

Jak sp@#$@#lić sobie życie w 170 minut?

Takie pytanie zadał tegoroczny maturzysta po egzaminie z matematyki w serwisie Demotywatory.pl. Sami chyba rozumiecie skalę tej tragedii. W odpowiedzi na swoje pytanie wkleił zadania z matematyki, które jego zdaniem okazały się trudne, ale to nie one powinny służyć za respons. Moim zdaniem powinien napisać, co robił przez ostatnie 12 lat w szkole. Ile razy cieszył się z tego, że nauczyciel matematyki nie dojedzie do szkoły? Ile razy gratulował sobie udanego ściągania na kartkówce? Ile razy nie odrobił pracy domowej? Uczniom się wydaje, że szkoła służy do dręczenia uczniów. Osobiście znam tylko jedną taką placówkę, która w dodatku nie istnieje, a mieści się w Pechowicach, fikcyjnej miejscowości z powieści, którą napisałem w liceum. No dobra, maturzysto, możesz wysunąć przeciwko mojej teorii argument, że miałeś fatalnych nauczycieli od matmy, którzy skutecznie udupili cię na samym starcie, potem łaskawie z dwójami przepychali do następnych klas, aż doszedłeś do matury, a tu dupa. Zgo

Starość nie świętość

Młodość nie uległość, chciałoby się dodać, by dopełnić parafrazy. O czym chciałbym dzisiaj potrajktować? O świętych krowach 60+. Oczywiście zacznijmy od tego, że nie podpinam pod tę kategorię wszystkich pań (panowie z reguły nie są tacy marudni) urodzonych przed 8 maja 1954 r. Niektóre staruszki mają jeszcze trochę ikry, zrozumienia, empatii i zdrowego rozsądku. Przedmiotem moim rozważań są panie, które przywykły uważać, iż z racji wieku wszystko im się należy. To kobiety, które każdy z nas spotyka na drodze swego życia co najmniej kilka razy. Szczególnie dają się we znaki w kolejkach, w sklepach, w kościele i pojazdach komunikacji miejskiej. Drogie panie, żadna metryczka nie zwalnia Was z obowiązku życia we wspólnocie z poszanowaniem zasad kultury osobistej i współżycia społecznego. Możecie machać mi przed nosem dyplomem doktora, legitymacją kombatancką, rencisty, emeryta, pierwszą grupą inwalidzką, paszportem Polsatu, Polityki, Polinezji czy wyciągami z przelewów na konto fundacj

Po owocach go poznacie

Moje dziewczę ostatnio mocno psychicznie ucierpiało w wyniku obrabiania tyłka przez jej rzekome koleżanki, które złamały żelazną zasadę obgadywania: "Sprawdź, czy tej osoby nie ma w pobliżu". Obrobiły jej tyłek na bezczela, co mojemu dziewczęciu sprawiło ogromną przykrość. Muszę dodać, że były to samice z gatunku "popularnych" - wysokie, chude, cycate, do których ślinią się samce. Czy to jednak czyni je lepszymi od mojego dziewczęcia? Nie. Co zatem czyni je lepszymi? Nic. Absolutnie. Nie tylko nie są lepsze, ale i nawet są gorsze, bo moje dziewczę ma w sobie dość godności, by nie obrabiać komuś bezczelnie dupy w jego obecności. Nie ma figury modelki, ie kupuje ciuchów po 150 zł za sztukę, nie chodzi z cyckami na wierzchu w spodenkach o długości pośladka (i to nie zawsze) i nie zakłada stringów do biodrówek. Dba o siebie, ale to nie oznacza bynajmniej kila makijażu na twarzy. Nie ma szałowych ocen, nie jest nominowana do Literackiej Nagrody Nike, ani do Nobla, n

Hej, mam dziewczynę!

Wczoraj doszedłem do wniosku, że najprawdopodobniej każdy dialog z płcią, która uważa się za piękną, powinienem rozpoczynać tymi słowami. Skąd taki pomysł? Jechałem busem do domu od mojej kobiety, obok mnie dziewczyna, elegancko ubrana, czarna spódniczka (nieco za krótka, jak na tę okazję), biała bluzeczka. Myślę: "Maturzystka". Siadam po przeciwległej stronie busa i pytam: - Trudno było? Dziewczyna patrzy na mnie otępiałym wzrokiem, myślę: niema, głucha, albo głuchoniema, a ja się wygłupiłem. Ale nie, po chwili wyjmuje telefon i relacjonuje przebieg matury. Błąd we wnioskowaniu. To zaś oznaczało najpewniej, że zwyczajnie, regularnie, po hrabiemu mnie olała. Później wpatrywała się w tzw. siną dal, to znaczy, wszędzie, byle nie w moją stronę, i rozmyślała o tym, jak to nieogolony, potargany burak w skórzanej kurtce próbował ją wyrwać w busie do Tomaszowa Lubelskiego. Może nie miała ochoty rozmawiać? A gdzie tam! Roku lub dwa temu spytałem o to samo równie urodziwą (nawet ł

O radości, iskro bogów!

Czyli cieszmy się, bo od dziesięciu lat jesteśmy w Unii Europejskiej! Mniej więcej w takim tonie prezydent Komorowski w swym orędziu podsumował dekadę członkostwa Polski w UE. Teraz pozwolę sobie podsumować jego orędzie, bo jak słowo daję, nawet na Paranienormalnych, którzy lecieli potem, się tak nie uhahałem. Na moje nieszczęście, każde zdanie jest tak pięknie kłamliwe, że każde wypadałoby skomentować, ale nie wiem, jak długi post wówczas by mi wyszedł. Po wzniosłym wstępie, podziękowaniach dla "obozu wolności" i obowiązkowym wytarciu sobie gę... wspomnieniu o kanonizacji Jana Pawła II, padają słowa: "W tym roku dokonujemy bilansu całego ćwierćwiecza naszej wolności" . Chciałbym zwrócić na to uwagę. Jakiej wolności? Jak długo jeszcze władza ma zamiar nam, głupim, pozbawionym mózgów polaczkom wmawiać, że przemiana ustrojowa oznaczała dla nas wolność? Nadal świat trzyma nas za jaja, Wschód za jedno, a Zachód za drugie. Cały czas musimy robić to, co inni nam każą.