Chodzą słuchy mniej więcej do przegranych dla PO wyborów, że Tusk, jak skończy błaznować w Brukseli jako król Europy, wróci do Polski, że jest niezadowolony z postawy Ewy Kopacz, Grzegorza Schetyny i PO ogólnie. Osobiście mam to w rzyci, czy wróci, czy nie. Zastanawia mnie natomiast jedno - skąd ta wiara w Tuska? Skąd przekonanie, że jego powrót zmieni cokolwiek in plus dla PO? Skąd choćby cień podejrzenia, że najbardziej znienawidzony w Polsce człowiek jest w stanie uzdrowić najbardziej znienawidzoną w Polsce partię (stan na rok 2016)? Co? Po jego powrocie Platformersi będą mniej kraść? Mniej kantować? Mniej bazować na koneksjach? A może zrobią coś dla ludzi? Może gigantyczne pieniądze, które pchają w bezsensowną kampanię wyborczą, przeznaczą na cele dobroczynne? Może zamiast finansować elekcję burmistrza lub prezydenta któregoś z miast, sfinansują operację chłopczyka, nad którym ciąży wyrok śmierci? Może - Dobry Boże w Niebiesiech! - wyjdą z obietnicami, dzięki którym wygrają wybor