Przejdź do głównej zawartości

Don't worry, be happy.

Pewnie większość z nas zna tą piosenkę, która powstała bez użycia jakichkolwiek instrumentów, jeśli aparatu mowy nie nazwać instrumentem. Ostatnio gdy słyszałem ją w radio mój kulawy jeszcze nieco angielski pozwolił mi zrozumieć ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że jej tekst nakazuje nam nie przejmować się problemami.
Ilu z nas jest nieszczęśliwych i to bez większego powodu? Ile osób załamuje ręce w strachu przed nadchodzącą maturą, patrząc w lustro lub będąc samotnym? Ilu z was zastanawia się: "Co ze mną nie tak?". Właśnie to!
Zmień nastawienie kobieto/mężczyzno.
Zakładam, że większość z nas zna osobę, która regularnie popala marijuanę. Nie mówię tutaj o nałogowym ćpaniu (w ogóle trudno jest nałogowo ćpać marijuanę), tylko o rekreacyjnym przypalaniu od czasu do czasu. Te osoby mają jedną piękną zaletę - nie przejmują się niczym, co ich bezpośrednio nie dotyczy, i mam tutaj na myśli naprawdę radykalne znaczenie słowa "bezpośrednio". Podejrzewam, że ci ludzie są grupą najmniej zagrożoną popadnięciem w depresję. Ich życie naprawdę totalnie musiałoby się zawalić, żeby wpadli w dołek, w który tak ochoczo wpadają np. emo. Dopóki mają co jeść, mają gdzie mieszkać i mają co palić (a tego z reguły rzadko im brakuje), są szczęśliwi.
W kolejnych słowach przytoczę pewną historyjkę:
"W trakcie wykładu na temat radzenia sobie ze stresem, prowadząca podniosła szklankę wody. Wszyscy spodziewali się pytania w rodzaju "czy ta szklanka jest do połowy pełna czy do połowy pusta"? Ale zamiast tego, prowadząca spytała "jak sądzicie, ile waży ta szklanka z wodą?" Odpowiedzi studentów były w przedziale od 8 do 20 gramów. Prowadząca wykład odparła "rzeczywista waga tej szklanki nie ma znaczenia. Zależy jak długo ją będziemy trzymać w ręku. Jesli będę ją trzymać przez minutę, nie będzie to problem dla mnie. Jeśli przez godzinę, może będzie mnie bolało ramię. Jeśli będę ją trzymać cały dzień, moje ramię zdrętwieje i stracę w nim czucie. W każdym przypadku waga szklanki nie ulega zmianie, ale im dłużej będą ją trzymać tym cięższa się stanie.".
I ciągnęła dalej
"Stresy i zmartwienia są tak jak ta szklanka z wodą. Jeśli pomyślimy o nich przez chwilę, nic się nie stanie. Ale gdyby myśleć o nich trochę dłużej to zaczynają boleć. A jeśli myślałbyś o nich cały dzień, poczułbyś się sparaliżowany, niezdolny by cokolwiek uczynić."
"Ważne by nauczyć się zostawiać stresy za sobą. Wieczorem, najwcześniej jak możesz, odłuż na bok wszystkie swoje obciążenia. Nie noś ich przez cały wieczór aż do nocy.

Pamiętaj - odstaw szklankę ! "
(ctrl + c, ctrl + v ze strony https://www.facebook.com/SWPS.ACP/posts/131943163643877)

Niewiele znam prawdziwszych historii.
Gdyby każdy z nas stosował się do zasady "odstawiania szklanki", na świecie praktycznie nie byłoby depresji. Czemu tak nie jest?
Ktoś kto słyszy lub czyta powyższą historyjkę, a ma tendencje do wpadania w dołki, pewnie powie: "U mnie się tak nie da". Zrozumiem, jeśli ten ktoś się rozwodzi, traci pracę i nie ma z czego utrzymać dwójki dzieci. Zrozumiem, jeśli powie to matka z dzieckiem, która nie ma gdzie się podziać, a mąż ją bije. Nie zrozumiem natomiast nastolatka, którego rodzice zarabiają dużo pieniędzy, który ma wszystko, czego zapragnie i cokolwiek mu się zamarzy, który jest zdrowy, nie ma zaburzeń umysłowych ani fizycznych, któremu niczego w życiu nie brakuje. Wpada w dołek, bo:
- nie może znaleźć dziewczyny,
- jak już znajdzie, to nie jest taka, jaką by chciał,
- jak go rzuci, to wpada w dołek, bo zerwała,
- jak pada to wpada w dołek, bo tęskni za Słońcem,
- jak jest słonecznie, to wpada w dołek, bo ładna pogoda, a nie ma z kim wyjść,
- jak ma z kim wyjść, to płacze, że...cośtam. Nie wiem, jak ci ludzie to robią, ale zawsze znajdą sposób, żeby wpaść w dołek. Czemu to ma służyć? Zwracaniu na siebie uwagi? Ale czemu w ten sposób? Wolę zwracać na siebie uwagę, idąc ulicą i śmiejąc się jak głupi, a nie biorąc żyletkę i ciachając się nie wiadomo po co.

"Ziomuś szczęście przyjdzie, trzeba tylko trochę mu pomóc" - Łona, "Złota rybka".

"Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest" - Sylwia Grzeszczak, "Małe rzeczy"

Cieszmy się tym, co mamy, bo pewnego dnia możemy nie mieć niczego i wtedy dopiero nie będzie powodów do radości.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Ciemnotą łatwiej rządzić"

Te znamienne, w odniesieniu do polskiego systemu edukacji, słowa wypowiedział nie kto inny, a Józef Stalin. Wielu może się oburzyć na ten cytat, no bo jak można cytować człowieka odpowiedzialnego za śmierć (źródła różnie podają) kilkudziesięciu milionów ludzi? Otóż można, bo czyż nie miał on racji? Wiedza to władza. Posłużę się prostym przykładem sprzed 4 tysięcy lat. Starożytny Egipt. Egipscy kapłani byli bardzo rozgarniętymi ludźmi, dysponowali rozległą wiedzą z dziedziny matematyki czy astronomii. Wiedzieli, kiedy będzie miał miejsce wylew Nilu, który był zbawienny dla egipskiej gospodarki. Potrafili też przewidzieć zaćmienie Słońca. Wyobrażacie sobie przerażenie ludu w momencie, gdy "bogowie zabierają Słońce"? "A przecież kapłan powiedział - pokutujcie za grzechy względem bogów i władcy, albowiem grzesznym odebrana będzie światłość dnia". Tym sposobem kapłani zdobywali posłuszeństwo rzesz nieświadomych ludzi, posługując się zjawiskiem, które tak czy inaczej by

#Czarna rozpacz (+18)

Tak powinien nazywać się protest feministek. Zacznę od tematu, który w pewnym sensie wyczerpuje idee i ukazuje sens wszelkich feministycznych zbiegowisk i jazgotów. Otóż niejaka Taura Slade w ramach prostestu z chęci ukazania odczłowieczenia kobiety przez mężczyzn dała się hardkorowo zerżnąć dwóm facetom. Po pierwsze, wydaje mi się to bezgranicznie debilne. To tak, jakby typowy żul w ramach walki z alkoholizmem najebał się denaturatem. Albo jakby narkoman zajebał sobie złoty strzał. Po drugie, wydarzenie było o tyle bardziej debilne, że pani Slade jest aktorką porno. Aktorka porno deklarująca feministyczne poglądy, która w celach zarobkowych pozwala facetom, aby ją rżnęli przed kamerę, mówiąc wprost. Po trzecie, co dalej? Feministka w ramach protestu wyjdzie za mąż? Urodzi dziecko? Zmyje naczynia, żeby pokazać, jak kobiety w kuchni są odczłowieczane? Czy ten "prostest" odniósł jakikolwiek skutek? Myślę że tak. Pani Slade na pewno podbiła sobie wyświetlenia na swoim profi

"Daj, daj, daj..."

Proszę sobie otworzyć ten obrazek na osobnej karcie i mieć obrazek na uwadze: http://img6.demotywatoryfb.pl/uploads/201109/1316715578_by_milusie_600.jpg To kwintesencja socjalu. Daj. Nieważne za co, nieważne komu. Ważne, żeby jedni dali, a drudzy brali. Można posłuchać lewicy, królów socjalu, którzy socjal niejednokrotnie mają w nazwie grupowania. Oni to w kółko, jak zacięta płyta: "Daj". Kto ma dać? Najlepiej państwo. Bo państwo ma. Jak fajnie rozdawać cudze pieniądze, ach! Jestem całkowitym przeciwnikiem jakiegokolwiek: "Daj". Żadnego daj. Idź i zarób. A państwo zamiast dawać, powinno umożliwić to zarabianie. Tak, pachnie to Korwinem, ale trudno się z nim nie zgodzić. Praca to podatek, podatek to wpływ do budżetu państwa, a jak budżet państwa będzie miał się dobrze, to państwo będzie zdolne wesprzeć przedsiębiorcę, żeby powstało więcej miejsc pracy, firma osiągnie większy zysk, a to z kolei są pieniądze, które zostaną wydane, i znowu mamy wpływy z podatków. A