Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2013

Dupę wysoko nosi...

...bo nogi aż do Nieba. Który z nas, panowie, nie zna takiej dziewczyny lub kobiety... Słuchając piosenki Patricka Swayze "She's like the wind", zastanowiłem się nad "wyższą ligą dziewczyn". Panowie, ona nie istnieje! Istnieją za to dziewczyny, które lubią tak o sobie myśleć. Czemu tak myślą? Dodaje im to pewności siebie, jak makijaż. Używają najdroższych kosmetyków, chodzą do najlepszych fryzjerów, kupują modne ciuchy i kręcą tyłkiem na korytarzu jak, nie przymierzając, na wybiegu w kiecce od Armaniego. Panuje powszechne przekonanie, że każdy facet może mieć każdą kobietę (cytując za Alex'em Hitchens'em z filmu "Hitch"). Owszem. Tak jest. Przykładem tego zjawiska, choć wyreżyserowanym, jest ten filmik: http://www.youtube.com/watch?v=_fhRhyAhrYI Zalecam również przeczytanie dowcipu zamieszczonego w opisie pod nim. Brutalnie i ironicznie obrazuje przekaz filmiku. Takie dziewczyny są pełne paradoksów. 1. Nie patrzą na porządnych facetów

Ciemnotą łatwiej rządzić v. 3, czyli Belfer w akcji

Zgodnie z obietnicą miało być coś o postawie nauczycielskiej...i oto jest. O zgrozo! O dziwo, nauczyciele w dzisiejszych czasach niekoniecznie uczą. Na pewno nie wszyscy. W czym tkwi problem? Problemów jest kilka: 1. "Jestem dobry z matmy, zostanę nauczycielem" - i tu możesz się mylić, drogi nauczycielu. Możesz być dobrym matematykiem, ale czy będziesz umiał tą wiedzę przekazać? Ktoś, kto słabiej zna matematykę, a potrafi dobrze tłumaczyć, lepiej jej nauczy grupę 30 osób, niż Ty. To nie studia, nie wykład, gdzie wiedzę się po prostu wykłada, robi egzamin i ma wszystko w dupie. Potem ktoś przez resztę życia niczego nie umie z danego przedmiotu, bo nauczyciel nie potrafił tego wytłumaczyć. Coś, co dla dobrego matematyka jest oczywiste, nie jest takie oczywiste dla kogoś słabszego. 2. "Mój przedmiot jest najważniejszy! " - "...dlatego dowalę Wam milion zadań domowych, no bo przecież inni nauczyciele nic wam nie zadają/macie ferie/mam taką ochotę". W kons

Hipokryzja pod znakiem krzyża

Czy ktoś z Was, zakładam, że w większości choć trochę wierzących, choć raz nie miał ochoty iść do kościoła, czyż nie? Zgadzam się z Wami, jest kilka irytujących drobiazgów w nabożeństwie kościelnym, jak np. świętojebliwe starsze panie gotowe zabić za miejsce w pierwszej ławce, narzekanie rodziców: "Jak to nie idziesz? Zbieraj się!" oraz stałe opłaty, niczym abonament. moim zdaniem najbardziej irytującą rzeczą jest sam fakt istnienia kościoła jako budynku. Komuś może to brzmieć jak bluźnierstwo, ale dla kogoś wiedzącego kapkę więcej, niż statystyczny klerykalny ignorant, jest jasne, że Bóg nie chce istnienia kościołów. Jego tworem jest nasza wiara w Niego, ale budynki, w których się gromadzimy co niedzielę, to już w 100 % działalność człowieka. W Piśmie Świętym jest napisane: "Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebowa

Klucz do debilizmu

Polska edukacja nie podoba mi się ogólnie, ale tym razem skupię się na istocie klucza odpowiedzi. Za czasów mojej obowiązkowej edukacji klucz odpowiedzi był cennym nabytkiem przed konkretnym sprawdzianem umiejętności bojowo-intelektualnych. Potem jednak przyszła matura i tak ochoczo wykorzystywany wcześniej klucz stał się utrapieniem. Chodzi mi tu zwłaszcza o maturę z języka polskiego, którą zdałem na niewiele ponad 50 %. Zdane? Zdane, ok, ten fakt mnie cieszy. Martwi mnie jednak fakt, że osoba, która w 3-ciej klasie liceum ukończyła pisanie powieści, a z wypracowań tak po polsku, jak i po angielsku przez cały okres edukacji miała 5 (raz 3-), maturę zdaje na 3 (oceniając starym systemem). Martwi mnie także, że: - minister edukacji Krystyna Szumilas zadanie z j. polskiego na poziomie podstawówki rozwiązuje w połowie błędnie i nie otrzymuje punktu za poprawność językową wg klucza odpowiedzi, - autor tekstu, który pojawił się na pisemnej maturze z polskiego w 2013 r., doktor fizyki, To

Odchudzanie moje panie

Dzisiaj mam ochotę skupić się na mitach dotyczących odchudzania. 1. Po pierwsze i najważniejsze - żadna z Was nie musi się odchudzać! Naprawdę, nie musicie mieć płaskiego brzucha, małego tyłka i BMI poniżej 20. Serio. Facet, który Was pokocha nie będzie miał niczego przeciwko temu, co więcej, pokocha również każdy kawałek Waszego ciała. Jeżeli pracujecie nad swoją sylwetką, to tylko i wyłącznie dla siebie. Zdanie: "Muszę schudnąć" nie ma większego sensu. Musicie? A któż wam każe? Zamiast tego możecie powtarzać: "Chcę schudnąć", to już będzie bliżej prawdy. Skąd ta myśl? Stąd, że jeżeli już chcecie się brać za siebie, to powinnyście porzucić presję, stres i wymaganie związane ze słowem "muszę". To będzie Wam tylko przeszkadzać. Zaczniecie coś robić, a efektów nie będzie (bo na nie zawsze trzeba cierpliwie czekać). Wtedy poczucie porażki, płacz i zapychanie żalu czekoladą, a po wszystkim powtarzanie: "Ja nie mogę schudnąć". 2. "Nie mogę sc