Ruszyła runda jesienna Ligi Mistrzów. Jak typowy sezonowiec zabieram się za oglądanie meczy, by mieć prawo potem wyśmiewać, krytykować i chwalić chłopaków, którzy będąc w moim wieku zamiast strzelać browarka strzelają bramki na Mistrzostwach Świata.
Znowu powraca ten sam problem, jaki mam zawsze, gdy oglądam mecze. Właściwie dwa problemy.
Pierwszy czysto szkolny - ręka w górze. "Panie sędzia, on dotknoł piłke renkom!", "Panie sędzia, spalony!", "Panie sędzia, jak babcię kocham, tu nie było gola/był gol!". Kurwa jego zawszona mać była. Pokażcie mi jeden przypadek w historii piłki nożnej, kiedy w meczu na wysokim szczeblu po podniesieniu ręki przez zawodnika, sędzia zmienił decyzję. Lub ją podjął. Jeden przypadek.
A ile bramek padło, bo obrońca lub bramkarz zamiast skupić się na swojej robocie sygnalizowali spalony/zagranie ręką/faul/jaki inny chuj?
Stąd płynnie przechodzimy do drugiej kwestii, mianowicie dyskusji z arbitrem. Pokażcie mi jeden przypadek w historii piłki nożnej, kiedy sędzia zmienił decyzję po tym, jak rzuciła się na niego banda wkurwionych piłkarzy? Bo nie było ręki. Bo nie było faulu. Bo panie sędzio - dlaczego czerwona kartka za drugą żółtą? A tamten mnie kopie i nie dostał. Co takiego ciekawego mają do powiedzenia sędziemu piłkarze, czego by nie wiedział? Że obrońca popycha? Że bramkarz dotknął piłkę ręką? Że z główki się nie liczy? O co chodzi?
I o ile piękniejszy byłby świat piłki nożnej, gdyby tego nie było? Karny? Jeżeli jest wątpliwość - powtórka wideo i święto. Nikt nie podchodzi, nikt się nie kłóci. Gdyby sędzia za każdą minimalną pretensję wlepiał żółtą kartkę, drużyny kończyłyby mecze, mając po trzech zawodników. I gdyby przepisy na to zezwalały.
Patologia.
Znowu powraca ten sam problem, jaki mam zawsze, gdy oglądam mecze. Właściwie dwa problemy.
Pierwszy czysto szkolny - ręka w górze. "Panie sędzia, on dotknoł piłke renkom!", "Panie sędzia, spalony!", "Panie sędzia, jak babcię kocham, tu nie było gola/był gol!". Kurwa jego zawszona mać była. Pokażcie mi jeden przypadek w historii piłki nożnej, kiedy w meczu na wysokim szczeblu po podniesieniu ręki przez zawodnika, sędzia zmienił decyzję. Lub ją podjął. Jeden przypadek.
A ile bramek padło, bo obrońca lub bramkarz zamiast skupić się na swojej robocie sygnalizowali spalony/zagranie ręką/faul/jaki inny chuj?
Stąd płynnie przechodzimy do drugiej kwestii, mianowicie dyskusji z arbitrem. Pokażcie mi jeden przypadek w historii piłki nożnej, kiedy sędzia zmienił decyzję po tym, jak rzuciła się na niego banda wkurwionych piłkarzy? Bo nie było ręki. Bo nie było faulu. Bo panie sędzio - dlaczego czerwona kartka za drugą żółtą? A tamten mnie kopie i nie dostał. Co takiego ciekawego mają do powiedzenia sędziemu piłkarze, czego by nie wiedział? Że obrońca popycha? Że bramkarz dotknął piłkę ręką? Że z główki się nie liczy? O co chodzi?
I o ile piękniejszy byłby świat piłki nożnej, gdyby tego nie było? Karny? Jeżeli jest wątpliwość - powtórka wideo i święto. Nikt nie podchodzi, nikt się nie kłóci. Gdyby sędzia za każdą minimalną pretensję wlepiał żółtą kartkę, drużyny kończyłyby mecze, mając po trzech zawodników. I gdyby przepisy na to zezwalały.
Patologia.
Komentarze
Prześlij komentarz