Otwierania oczu ciąg dalszy.
Zakładam, że jakikolwiek zbłąkany internauta, który trafił na mój blog i czyta tytuł posta, widzi te słowa pierwszy raz. No może oprócz tych nielicznych, którym dane było otworzyć oczy.
O tym, jak mało osób wie o istnieniu owego zjawiska, świadczy fakt, że moja pani promotor, doktor habilitowany ekonomii, pierwszy raz słyszała o tym... ode mnie. Powiedziałem, że chciałbym pisać o tym pracę dyplomową, a ona pyta: "A co to takiego?". Z jednej strony rozbawił mnie fakt, iż, można rzec, zagiąłem kogoś o wiedzy znacznie szerszej niż moja. Z drugiej jednak przeraziło mnie to, jak mało ludzi, którym nawet ekonomia nie jest obca, wie o procederze.
Jak się o tym dowiedziałem? Zupełnie przypadkiem. Zaoferowałem usługi ghostwriter'skie pewnej pani, która miała napisać esej na temat filmu "Spisek żarówkowy - nieznana historia zaplanowanej nieprzydatności". Film ukazał się w cyklu: "Zrozumieć świat" w stacji TVN CNBC. Znaleźć go można pod tym linkiem: http://www.youtube.com/watch?v=QPPW8KM7eEU. Mam nadzieję, że go nie usuną tylko dlatego, że mówi o rzeczach, o których raczej się nie mówi. Oraz że pomaga otworzyć oczy.
Dla tych, którym nie chce się poświęcać 53 minut swojego życia na obejrzenie go (jeszcze raz polecam), przygotowałem krótkie autorskie streszczenie.
Film zaczyna się od historii Marcosa, hiszpańskiego informatyka, któremu po kilku latach użytkowania psuje się drukarka. Pan Marcos bierze zepsuty sprzęt i idzie z nim do serwisu, gdzie otrzymuje odpowiedź, że naprawa będzie kosztować dużo pieniędzy i taniej będzie kupić nową drukarkę. Co zrobiłby każdy z nas? Poszedłby zapewne za radą pana serwisanta, jako że zna się on na rzeczy, skoro jest serwisantem. Co robi pan Marcos? Jest, jak wspomniałem wcześniej, informatykiem, nie w ciemię bity człek, zaczyna dochodzenie. Dokonuje zdumiewającego odkrycia. Jego drukarka zawiera firmowo montowany microchip, który po 4 - 5 latach użytkowania unieruchamia drukarkę. Ot, podstęp. Pan Marcos grzebie dalej i odnajduje rosyjskiego programistę, który ten wybieg odkrył jeszcze wcześniej i zdołał stworzyć aplikację pozwalającą wyłączyć microchip. Zepsuta drukarka odżyła i zaczęła działać jak nowa. Ciekawe? A to dopiero początek.
Wyjaśnijmy tytuł filmu, "Spisek żarówkowy...". Czy przed przeczytaniem tego posta wiedzieliście o tym, że w Amerykańskim mieście Livemore w remizie straży pożarnej jest żarówka, która świeci prawie non-stop od 1901 r.? W chwili, kiedy piszę te słowa, daje nam to rewelacyjny wynik - 112 lat! Patrzycie teraz zapewne z niedowierzaniem na te słowa, ale to prawda. Porównujecie w myślach współczesne żarówki o żywotności 1000 h i nie wierzycie. "Co ten idiota pisze?! To niemożliwe!". A jednak.
Czy wyobrażacie sobie świat, w którym kupujecie jedną żarówkę do każdego z czterech pokoi Waszego mieszkania i świecą one aż do dnia Waszej śmierci? Nie trzeba ich wymieniać, kupować, inwestować w te energooszczędne czy ryzykować upadku ze stołka. Nic z tych rzeczy. Wkręcacie i macie spokój. Nie wydaje się Wam to realne z perspektywy naszego otoczenia, ale to możliwe. To znaczy było, zanim pewna grupka bardzo wpływowych ludzi uznała, że tak nie może być. "Rzeczy, które się nie psują, nie napędzają produkcji". No bo po co produkować miliony żarówek, kiedy jedna świeci kilkanaście lub kilkadziesiąt lat? Co to oznacza? Zamknięte fabryki, zwolnionych pracowników i straty dużych ilości pieniędzy. Mam tu na myśli naprawdę duże pieniądze. Uznano zatem, że żywotność żarówek trzeba zmniejszyć do obecnego poziomu 1000 h. Tak się stało, wykorzystano gorsze materiały, bardziej narażone na zużycie i produkcja żarówek się nie zatrzymuje.
Ktoś może zarzucić mi oraz twórcom tego filmu, że to nieprawda, i że tak było od zawsze. Otóż nie. Większość z Was pewnie widziała działające od 30 - 40 lat tzw. "farelki". Grzeją? Grzeją. Podobnie radzieckie lub NRD-owskie lodówki. Nadal chłodzą. Powstały bowiem w miejscu, w krajach i w czasach, do których idea planowanego postarzania produktu jeszcze nie dotarła.
Do perfekcji w dziedzinie produkcji szybko nawalającego badziewia doszli Chińczycy, to dlatego teraz są, praktycznie rzecz biorąc, najbogatszym krajem. Ktoś, kogo nie stać na porządną, niemiecką maszynkę do golenia, kupi tę cztery razy tańszą chińską, która zepsuje się po niedługim czasie. Co wtedy począć? Golić się trzeba, a nie stać nas na niemiecką golarkę. Kupujemy znowu badziewiastą chińską. Tym sposobem produkcja u Chińczyków aż trzeszczy i, co jak co, kasy im nie brakuje.
To oczywiście nieliczne przypadki. Więcej znajdziecie w filmie, a jeszcze więcej - w życiu.
Tak narodziła się machina oszukiwania ludzi zwana planowanym postarzaniem produktu.
Bardzo ciekawy blog- chociaż to mój pierwszy jaki przeczytałem:]
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie pisania pracy magisterskiej na temat postarzania produktów.
Czy wiesz może coś więcej na ten temat?
Daj proszę znać np na mail: jakuda@o2.pl
Pozdrawiam,
Kuba
czesc,
OdpowiedzUsuńtez zaczynam prace magisterska na podobny temat i tak jak u Ciebie inspiracja bylo obejrzenie ww. filmiku na youtube'ie. Mam pare pytan do Ciebie, a nie widze tu zadnego kontaktu, czy moglbys do na mnie napisac na maila ? rafala.sikorskiego@gmail.com