Niestety ostatnio miałem wątpliwą przyjemność przypomnieć sobie, dlaczego unikam oglądania telewizji, a w szczególności programów informacyjnych. Wiadomości na TVP postarały się o to ze szczególnym namaszczeniem.
Chodzi o sprawę pana Misiewicza i jego wątpliwych kompetencji. PiS... tzn. pani redaktor przedstawia sylwetkę owego jegomościa w jak najlepszym świetle, mówiąc o tym, jakiż to jest cny i zbożny polityk i mąż stanu, w ogóle bohaterstwem dorównujący partyzantom od Łupaszki. No dobra, przesadziłem, ale nieszczególnie. Cóż, gościa osobiście nie znam, nie będę się wypowiadał, może faktycznie w wolnych chwilach zdejmuje kotki z drzew i przeprowadza staruszki przez jezdnię. Następnie pani redaktor opowiada o bogatym doświadczeniu p. Misiewicza, albowiem pracuje on z ministrem Macierewiczem od 10 lat. Czy taki jest stan faktyczny? Nie wiem, powtarzam informacje z programu. Ok, facet w wieku 16 lat już wiedział, że trzeba komuś włazić w dupę, żeby zajść wysoko, i na razie mu to wychodzi, winszuję.
Pean na peanie, itd. Osobiście nie jestem ani zwolennikiem, ani przeciwnikiem PiS-u, i nic nie mam do faceta, ale jeżeli do zasiadania w radzie nadzorczej państwowej spółki jest wymagany kurs, a pan Misiewicz takiego nie ukończył, to nie ma prawa zasiadać w radzie nadzorczej państwowej spółki, niezależnie od tego, komu właził w dupę. Jeżeli nie masz uprawnień do kierowania autobusem, to nie możesz zawodowo i legalnie kierować autobusem, choćbyś dawał dupy prezesowi MPK. Jeżeli pojadę na Wiejską i zrobię laskę ministrowi spraw zagranicznych, to nie da mi to kwalifikacji do reprezentowania naszego kraju jako ambasador. I gdyby ów minister po takim incydencie uczynił mnie ambasadorem, byłby w nie mniejszym stopniu dziwką niż ja.
Przeto gówno mnie interesuje to, jakie dokonania ma na swoim koncie pan Misiewicz. Jeżeli nie ma kompetencji, to nie ma prawa wykonywać pewnych czynności. Kiedy wymagane kompetencje nabędzie, to ok, nie ma problemu, ale do tej pory - wara.
Tłumaczenie propisowskiej telewizorni, jakim to on jest zajebistym gościem, to jedynie kompromitacja tychże oraz ich zleceniodawców z rządu. W ogóle wyznaczenie osoby nieposiadającej wykształcenia na pewne stanowisko i narażanie się na publiczną krytykę, to strzał w kolano z ich strony. Powinni poczekać, aż nieszczęsny Misiewicz skończy kurs i dostanie dyplom, a następnie wsadzić go do jakiejkolwiek rady nadoorczej, i nie byłoby spiny. A tak? Cóż, wręczyli opozycji narzędzie, które pozwoli opozycji na nich pluć, i, co najśmieszniejsze, opozycja będzie miała w tym momencie rację.
I na koniec żenująca retoryka pisiorów, że "źli ludzie przyjebali się do tego zajebistego gościa, Misiewicza". Niestety, ktokolwiek by się przyjebał, będzie miał po temu powód i solidną argumentację swojego stanowiska.
Zacznijcie się ogarniać, zamiast ustawicznie pomagać rywalom w mieszaniu się z błotem.
Chodzi o sprawę pana Misiewicza i jego wątpliwych kompetencji. PiS... tzn. pani redaktor przedstawia sylwetkę owego jegomościa w jak najlepszym świetle, mówiąc o tym, jakiż to jest cny i zbożny polityk i mąż stanu, w ogóle bohaterstwem dorównujący partyzantom od Łupaszki. No dobra, przesadziłem, ale nieszczególnie. Cóż, gościa osobiście nie znam, nie będę się wypowiadał, może faktycznie w wolnych chwilach zdejmuje kotki z drzew i przeprowadza staruszki przez jezdnię. Następnie pani redaktor opowiada o bogatym doświadczeniu p. Misiewicza, albowiem pracuje on z ministrem Macierewiczem od 10 lat. Czy taki jest stan faktyczny? Nie wiem, powtarzam informacje z programu. Ok, facet w wieku 16 lat już wiedział, że trzeba komuś włazić w dupę, żeby zajść wysoko, i na razie mu to wychodzi, winszuję.
Pean na peanie, itd. Osobiście nie jestem ani zwolennikiem, ani przeciwnikiem PiS-u, i nic nie mam do faceta, ale jeżeli do zasiadania w radzie nadzorczej państwowej spółki jest wymagany kurs, a pan Misiewicz takiego nie ukończył, to nie ma prawa zasiadać w radzie nadzorczej państwowej spółki, niezależnie od tego, komu właził w dupę. Jeżeli nie masz uprawnień do kierowania autobusem, to nie możesz zawodowo i legalnie kierować autobusem, choćbyś dawał dupy prezesowi MPK. Jeżeli pojadę na Wiejską i zrobię laskę ministrowi spraw zagranicznych, to nie da mi to kwalifikacji do reprezentowania naszego kraju jako ambasador. I gdyby ów minister po takim incydencie uczynił mnie ambasadorem, byłby w nie mniejszym stopniu dziwką niż ja.
Przeto gówno mnie interesuje to, jakie dokonania ma na swoim koncie pan Misiewicz. Jeżeli nie ma kompetencji, to nie ma prawa wykonywać pewnych czynności. Kiedy wymagane kompetencje nabędzie, to ok, nie ma problemu, ale do tej pory - wara.
Tłumaczenie propisowskiej telewizorni, jakim to on jest zajebistym gościem, to jedynie kompromitacja tychże oraz ich zleceniodawców z rządu. W ogóle wyznaczenie osoby nieposiadającej wykształcenia na pewne stanowisko i narażanie się na publiczną krytykę, to strzał w kolano z ich strony. Powinni poczekać, aż nieszczęsny Misiewicz skończy kurs i dostanie dyplom, a następnie wsadzić go do jakiejkolwiek rady nadoorczej, i nie byłoby spiny. A tak? Cóż, wręczyli opozycji narzędzie, które pozwoli opozycji na nich pluć, i, co najśmieszniejsze, opozycja będzie miała w tym momencie rację.
I na koniec żenująca retoryka pisiorów, że "źli ludzie przyjebali się do tego zajebistego gościa, Misiewicza". Niestety, ktokolwiek by się przyjebał, będzie miał po temu powód i solidną argumentację swojego stanowiska.
Zacznijcie się ogarniać, zamiast ustawicznie pomagać rywalom w mieszaniu się z błotem.
Komentarze
Prześlij komentarz