Przejdź do głównej zawartości

Nocne głosowanie PiS-u

Czytam dzisiaj wiadomości, że w nocy PiS przegłosował sobie zmianę prawa wyborczego. Od dziś osoby 60+ będą mogły głosować korespondencyjnie. "Zabierz babci dowód" nabiera nowego znaczenia. W teorii ma to być odpowiedź na zagrożenie SARS-Cov-2. W praktyce w czasie, kiedy jest zagrożenie epidemiczne, i nie bardzo można gdziekolwiek wychodzić, to ułatwi wygranie wyborów prezydenckich Andrzejowi Dudzie.


PiS robi ludzi w wała. Dlaczego? Bo może. Bo go na to stać i nikt nie może nic na to poradzić. Są bezkarni, a przynajmniej tak im się wydaje. Ale to nie będzie trwało wiecznie.
Widzę po sobie. Jeszcze jakiś czas temu uważałem rządy PiS-u może nie za dobrą, ale przynajmniej za jakąkolwiek alternatywę dla PO. Ich rządy mi nie przeszkadzały. Dzisiaj? To chyba zbyt wiele nawet jak dla mnie. Gorzej, że teraz nie mamy na kogo ich zmienić. Nie ma drugiego PiS-u. Obecna władza ma zbyt duży elektorat, by z dnia na dzień przestać się liczyć.

Nocne głosowania


Właściwie to nie do końca rozumiem ich ideę. W sensie, że jak zagłosują o 3 rano to obywatele się nie dowiedzą? Sorry, ale to nie Korea Północna, gdzie ludzie nadal są przekonani, że głowa państwa nie defekuje. To nie czasy Powstania Styczniowego, gdzie jak nie wpadła ci w ręce gazeta i umiałeś czytać, to mogłeś przeczytać, co tam piszą. To nie PRL, że masz rządową telewizję, rządową gazetę, a za czytanie lub oglądanie czegokolwiek innego dostaniesz pałą przez łeb. I twoja rodzina też.
Mamy Internet, Facebooki, Twittery, szereg fanpage'y na FB, które nam podadzą informację. Nawet memy na Jeb z Dzidy. To nie tak, że jak zagłosują w nocy to się nie dowiemy.
Wyczytałem jakoby część posłów PiS do 16:00 pracowała w ministerstwach i wtedy PiS na sali sejmowej jest w mniejszości. Ok, zrozumiałbym w takim razie głosowania, nie wiem, o 19:00, ale o 3:00? Bez przesady. A może chodzi o to, że ci z ministerstw idą po robocie na drzemkę i przychodzą na nocną zmianę, bo opozycji wtedy nie ma? No sorry, ale jeśli opozycja wie o nocnych posiedzeniach, a mimo to się tam nie wybiera, by następnego dnia zrzędzić: "Buu, PiS znowu głosowało w nocy!" to są to pierdoły saskie, a nie opozycja i współczuję.

Rządy PiS-u

Całkiem dobrze im szło, przyznaję. Wykorzystali sytuację i nastroje społeczne, niechęć Polaków do Platformy Obywatelskiej, ogólne zmęczenie. Przyszli, rzucili trochę kiełbasy i ludzi to wzięli, i to tak głęboko do gardła, że starczyło na samodzielne rządy. Ale to się skończy prędzej, niż się wszystkim wydaje. W następnych wyborach PiS nie będzie miał samodzielnej większości i w nocy będą mogli przegłosować co najwyżej wyjście na browar. Szło im dobrze, jak wspominałem, ale popełnili ten sam błąd, jaki popełniła PO - wkurwili zbyt wiele osób.
Wybrali bardzo dobrze spośród tych, co chodzą na wybory i zachęcili tych, co nie chodzą, ale mogliby pójść, gdyby im coś dać. I na tym bazują. Doskonale wiedzą, że wygrają, jeśli ich zwolennicy pójdą do urn, a przeciwnicy nie pójdą, albo będzie ich zbyt mało. Dotychczas do urn szli ci, którym zależało, a tych, którym zależało na zwycięstwie PiS-u lub przegranej PO było zwyczajnie więcej. Właśnie dlatego mamy samodzielne rządy Kaczyńskiego.

Jaki jest w Polsce elektorat?


Źródło: wsamrazek.pl

Teraz elektorat w Polsce dzieli się na trzy grupy:
1. Poplecznicy władzy, którzy są zadowoleni ze statusu quo. Ci z kolei dzielą się na dwie grupy:
a) członkowie układu - ludzie należący do partii, którym włos z głowy nie spadnie, zaś oni zawsze spadną na cztery łapy. Jeśli któryś się wywali, jak chociażby Misiewicz, to go przeniosą na inną parafię i święto. Wchodzą tu też ludzie, członkowie rodziny, krewni i znajomi porozsadzani po różnych stanowiskach, którzy albo z własnej woli i przekonania wiedzą na kogo mają głosować, albo trzeba im o tym przypominać,
b) ludzie spoza układu, w tym głównie słuchacze wiadomego radia, beneficjenci socjalu, którzy nie mają pojęcia, skąd biorą się pieniądze
2. Przeciwnicy władzy. Tych też podzielić na trzy grupy:
a) członkowie wrogiego układu, popłuczyny z PO-KO, ludzie odsunięci od koryta, którzy chcą do niego wrócić,
b) opozycja niezrzeszona w PO-KO; oni nigdy nie byli u koryta i bardzo by chcieli (widać wyraźnie jak Zandberg się ślini na Kulczykowe miliardy), albo byli dawno i też chcą wrócić, ale nie chcą się dogadać z PO-KO,
c) przeciwnicy obecnej władzy zbyt ograniczeni światopoglądowo, by wiedzieć, że są więcej niż dwie partie w Polsce. Nie oszukujmy się, totalna opozycja odkąd spadła ze stołka nie ma niczego do zaoferowania. Kolejni ludzie delegowani to odbudowy ich pozycji dają ciała i robią z siebie pośmiewisko - Komorowski, Siemoniak (afera z bronią), Neumann (taśmy z Tczewa), Schetyna (całokształt), Budka (paragon za leki), Kidawa-Błońska (całokształt). Serio, jeśli PO chce coś ugrać i wystawia do wyścigu o prezydenturę kogoś takiego, to naprawdę źle z nimi. Dziwi mnie tak wysokie poparcie,
3. Pozostali. Tych gdyby zagonić do urn, to sytuacja w Polsce odwróciłaby się o 180 stopni, jak nie więcej. Nie idą, bo nie mają na kogo głosować. Sam należę do tej grupy. Na każdych wyborach głosuję na tego, kto wydaje mi się najmniej chujowy. Tak wygląda obecnie sytuacja w Polsce. Dlaczego? O tym w następnym akapicie.

Co trzeba zrobić?


Źródło: polsatnews.pl

Obecnie sytuacja wygląda tak, że przychodzi sobie poseł, senator, partia, czy kandydat na kogoś tam i mówi:
- Jak mnie wybierzecie, to zrobię A, B, i C.
Ludzie na niego głosują, a on potem robi jedno wielkie G.
Ja zaś stoję przed wyborem - kandydat 1 zrobi to, kandydat 2 obiecuje to, a 3 chce zrobić znowu coś innego. Chciałbym części pierwszego programu, części ostatniego, może samemu coś zaproponować. To tak jak iść do sklepu po gotowy obiad. Masz trzy pudełka - kotlet z ziemniakami i groszkiem, gulasz z kluskami śląskimi i papryką oraz gyros z frytkami i surówką. I jak raz masz ochotę na kotleta z frytkami i papryką. Możesz kupić gotowe, ale możesz też kupić frytki, mięso na gyrosa i paprykę, i mieć dokładnie takie danie, jakiego chcesz. Mało tego, jak będzie niedobre, możesz je wywalić do kosza i zjeść coś innego!
Mniej więcej tak powinna wyglądać kampania.
Słowa kandydata powinny brzmieć:
- Jak mnie wybierzecie, zrobię co naród każe.
Nie powinniśmy jak naród głosować na kandydata, który zrobi albo nie zrobi to, o czym mówił w kampanii. Potem bowiem kończy się tak, jak zwykle kończy się kampania pod tytułem: "Nikt wam tyle nie da, ile ja wam obiecam". Powinniśmy głosować na poszczególne punkty programu i ów program współtworzyć.
W Szwajcarii na wszystko mają referendum, nawet na tak kretyńskie sprawy jak rozmiar kurnika. Szwajcaria od lat jest jednym z najbogatszych państw. Nie wadziłoby mi co niedzielę iść i głosować nawet na błahostki.
I najważniejsze - kwestie rozliczenia. W normalnej firmie pracownik podpisuje umowę i ma tam wypisane obowiązki. Jeśli im uchybi, to leci na zbity ryj i dostaje odpowiednie świadectwo pracy. Jak politycy uchybią etyce, prawu, sobie nawzajem to co się dzieje? Pogadają chwilę w wiadomościach i siema, druga kadencja. Politycy, samorządowcy, cała ta hałastra powinna podpisywać umowę z narodem. W przypadku nienależytego jej wypełniania powinni lecieć na zbity ryj bez prawa zasiadania w jakichkolwiek strukturach państwowych lub nawet sferze budżetowej. A nie że minister Sienkiewicz po skandalu z taśmami ląduje na ciepłej posadce w think tanku.
Na koniec kompetencje.

Dlaczego akurat tak?


Jako naród nie możemy nic. Najwięcej, co polskiemu narodowi udało się osiągnąć, to kilkanaście milionów zmielonych podpisów i kilkusettysięczny Marsz Niepodległości co roku. W nocy PiS układa sobie prawo wyborcze, żeby przypadkiem się nie wyjebać przy urnach, a my mamy związane ręce. A gdybyśmy mieli możliwość powiedzieć: "¡No pasarán!"? Gdyby politycy musieli się liczyć ze zdaniem narodu, a nie robić, co dusza zapragnie, i śmiać się nam prosto w ryj? Pięknie by było, co?
Liczebność Solidarności szła w miliony. Władza dużo okrutniejsza, nie szczędząca pał i więzienia, musiała się z nimi liczyć. W końcu zostali zmuszeni do pójścia na układ. I tu popełniono błąd. Zamiast wszystkich komunistów wsadzić do pierdla lub odesłać z kwitkiem, dzisiaj płaci się im ogromne emerytury i chowa na Powązkach. Nie tędy droga.
Jako naród musimy mieć narzędzia do panowania nad władzą. Musimy mieć bat. Jeśli nie ma bata, nocne głosowania będą na porządku dziennym, a my o naszym losie dowiemy się z telewizji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Ciemnotą łatwiej rządzić"

Te znamienne, w odniesieniu do polskiego systemu edukacji, słowa wypowiedział nie kto inny, a Józef Stalin. Wielu może się oburzyć na ten cytat, no bo jak można cytować człowieka odpowiedzialnego za śmierć (źródła różnie podają) kilkudziesięciu milionów ludzi? Otóż można, bo czyż nie miał on racji? Wiedza to władza. Posłużę się prostym przykładem sprzed 4 tysięcy lat. Starożytny Egipt. Egipscy kapłani byli bardzo rozgarniętymi ludźmi, dysponowali rozległą wiedzą z dziedziny matematyki czy astronomii. Wiedzieli, kiedy będzie miał miejsce wylew Nilu, który był zbawienny dla egipskiej gospodarki. Potrafili też przewidzieć zaćmienie Słońca. Wyobrażacie sobie przerażenie ludu w momencie, gdy "bogowie zabierają Słońce"? "A przecież kapłan powiedział - pokutujcie za grzechy względem bogów i władcy, albowiem grzesznym odebrana będzie światłość dnia". Tym sposobem kapłani zdobywali posłuszeństwo rzesz nieświadomych ludzi, posługując się zjawiskiem, które tak czy inaczej by

#Czarna rozpacz (+18)

Tak powinien nazywać się protest feministek. Zacznę od tematu, który w pewnym sensie wyczerpuje idee i ukazuje sens wszelkich feministycznych zbiegowisk i jazgotów. Otóż niejaka Taura Slade w ramach prostestu z chęci ukazania odczłowieczenia kobiety przez mężczyzn dała się hardkorowo zerżnąć dwóm facetom. Po pierwsze, wydaje mi się to bezgranicznie debilne. To tak, jakby typowy żul w ramach walki z alkoholizmem najebał się denaturatem. Albo jakby narkoman zajebał sobie złoty strzał. Po drugie, wydarzenie było o tyle bardziej debilne, że pani Slade jest aktorką porno. Aktorka porno deklarująca feministyczne poglądy, która w celach zarobkowych pozwala facetom, aby ją rżnęli przed kamerę, mówiąc wprost. Po trzecie, co dalej? Feministka w ramach protestu wyjdzie za mąż? Urodzi dziecko? Zmyje naczynia, żeby pokazać, jak kobiety w kuchni są odczłowieczane? Czy ten "prostest" odniósł jakikolwiek skutek? Myślę że tak. Pani Slade na pewno podbiła sobie wyświetlenia na swoim profi

"Daj, daj, daj..."

Proszę sobie otworzyć ten obrazek na osobnej karcie i mieć obrazek na uwadze: http://img6.demotywatoryfb.pl/uploads/201109/1316715578_by_milusie_600.jpg To kwintesencja socjalu. Daj. Nieważne za co, nieważne komu. Ważne, żeby jedni dali, a drudzy brali. Można posłuchać lewicy, królów socjalu, którzy socjal niejednokrotnie mają w nazwie grupowania. Oni to w kółko, jak zacięta płyta: "Daj". Kto ma dać? Najlepiej państwo. Bo państwo ma. Jak fajnie rozdawać cudze pieniądze, ach! Jestem całkowitym przeciwnikiem jakiegokolwiek: "Daj". Żadnego daj. Idź i zarób. A państwo zamiast dawać, powinno umożliwić to zarabianie. Tak, pachnie to Korwinem, ale trudno się z nim nie zgodzić. Praca to podatek, podatek to wpływ do budżetu państwa, a jak budżet państwa będzie miał się dobrze, to państwo będzie zdolne wesprzeć przedsiębiorcę, żeby powstało więcej miejsc pracy, firma osiągnie większy zysk, a to z kolei są pieniądze, które zostaną wydane, i znowu mamy wpływy z podatków. A