Drogie panie, bo to pytanie kieruję własnie do Was - po co się malujecie?
Na początek trochę historii. Kosmetyki wynaleziono w Egipcie. Po co?
"W sztuce faraońskiego Egiptu długie i zmierzwione włosy czy niedbały zarost świadczą zazwyczaj o niskim statusie społecznym przedstawionych osób. Kobiety, bogowie i bogacze prawie bez wyjątków są piękni i młodzi. Ten i ów możnowładca ma wyraźnie zarysowany brzuszek, ale to nie efekt zaniedbania tylko oznaka bogactwa. Żaden dobrze urodzony mężczyzna nie jest też łysy – wyjątek stanowią kapłani, którzy zgodnie z rytuałem depilowali całe ciało. Kogo było stać, dbał o włosy. Nie tylko regularnie czesał je i mył, zgodnie z modą plótł, trefił czy upinał, ale również farbował tuszując siwiznę, nacierał łysinę maściami na porost włosów, a kiedy to nie pomogło, zakładał treski i peruki. U kobiet włosy były ważnym atrybutem seksualnego powabu, ich utrata zaś tragedią. Dlatego na jednym z papirusów zachował się sposób na przerzedzenie bujnych włosów zbyt urodziwej rywalki".
(Cytat za A. Krzemińska, Makijaż stary jak świat, "Polityka", 12 (2005) dostępny pod adresem: http://www.pradzieje.pl/Archeologia/Makijaz-stary-jak-swiat.html)
Egipcjanie używali kosmetyków, pachnideł i innych takich, żeby pokazać swój status społeczny, co można wywnioskować z cytatu.
Słowo "kosmetyka" pochodzi jednak z greki, gdzie kosmeticos oznacza "upiększający". Zmyślni Grecy podpierniczyli koncept mazania ciała oraz twarzy malowidłami i wykorzystali go komercyjnie. Masowa produkcja mazideł rozpoczęła się na Cyprze i z czasem rozpowszechniła także w Europie. Potem każdy, kogo było stać, paćkał się po facjacie w myśl zasady: "Kto bogatemu zabroni?".
Czasy się zmieniły, świat poszedł naprzód o kilka tysięcy lat, a przemysłem kosmetycznym rządzi od lat mylne przeświadczenie o cudownej mocy wszelakiej maści specyfików. "Smaruj się tym, pozbędziesz się zmarszczek, jedz to, będziesz miała silne paznokcie, kup to, odmłodniejesz o dziesięć lat".
Konia z rzędem temu, komu kosmetyki fizycznie ujęły lat!!
To sobie poczekam.
Czas, to takie dziwne zjawisko, którego nie da się odwrócić, cofnąć, zmienić jego biegu. Jak leci, tak leci, i żadne mazidło tego nie zmieni. Drogie panie zatem, i niekiedy panowie, po jaką cholerę wydajecie nie wiadomo jakie pieniądze na szpachlę? Czy nie przyszło Wam do głowy, że rano zmyjecie z siebie ten cały syf i wrócicie do rzeczywistości? I tak przez kilka tygodni, aż pudełeczko z cudownym kremem pokaże dno, a wtedy co? Hajda do apteki po następne! A koncern kosmetyczny zaciera ręce. Kolejny frajer wpadł w sidła.
NIE BĘDZIECIE MŁODSI! Z KAŻDĄ SEKUNDĄ JESTEŚCIE CORAZ STARSI I NIC TEGO NIE ZMIENI! And that's the ugly truth, cytując bohatera filmu "Brzydka prawda".
Powiecie, że jestem brutalny i okrutny. Jestem, z tym niestety wiąże się prawdomówność w tych czasach. Czy ktokolwiek ze środowiska kosmetyczno-farmaceutycznego powie Wam, że się starzejecie i nic tego nie zmieni? Nie! Oni powiedzą, że przybywa Wam lat, ale na szczęście wynaleziono cudowny produkt, który zatrzyma upływ czasu! Tak! Dzisiaj specjalna promocja, jedyne 499 zł! Spiesz się, oferta limitowana!
Lecisz więc do bankomatu po pięć stówek na krem, który wypełni zmarszczki, jak wspomniana wyżej szpachla. Droga kobieto, spójrz w lustro wieczorem i spytaj sama siebie - czy jesteś dzięki temu młodsza? Spójrz na kalendarz i policz, o ile dni cofnął cię ten magiczny krem. Hm? Nie odpowiadaj mi, odpowiedz sobie.
Dlaczego facet ze zmarszczkami wygląda dostojnie, a kobieta to pomarszczony pasztet? To niesprawiedliwość dziejowa, nie powinno tak być.
Dalej, za kremami idą wszelakie inne paćkadła, które kradną Wam życie, zamiast w czymkolwiek pomagać. Eyelinery, kredki, róże, cienie, pomadki, szminki, błyszczyki i czort wie, co jeszcze. Codzienny rytuał nakładania barw wojennych, przez który spóźniacie się do pracy, szkoły, a Wasz facet musi czekać w nieskończoność i "jeszcze pięć minut". Wiecie, co jest zabawne? Że potem rano budzicie się u boku tego faceta i nie macie na sobie maski. O żesz ku@%@#%@#$!!a! Co począć?
Odpowiedź jest prosta - nic. Wasz facet kocha to, co jest pod pieczołowicie smarowaną maską, i żadna zmarszczka tego nie zmieni. A jeśli nie podobacie mu się bez makijażu, to nie podobacie mu się wcale. Proponuję zatem wypieprzyć wszystkie kredki, cienie i eyelinery, zostawić malowanie dla tapeciar i platików, zacząć żyć normalnie i naturalnie.
My, panowie, w większości to lubimy. Ci, którzy nie lubią naturalności, przeważnie sami się malują.
Na początek trochę historii. Kosmetyki wynaleziono w Egipcie. Po co?
"W sztuce faraońskiego Egiptu długie i zmierzwione włosy czy niedbały zarost świadczą zazwyczaj o niskim statusie społecznym przedstawionych osób. Kobiety, bogowie i bogacze prawie bez wyjątków są piękni i młodzi. Ten i ów możnowładca ma wyraźnie zarysowany brzuszek, ale to nie efekt zaniedbania tylko oznaka bogactwa. Żaden dobrze urodzony mężczyzna nie jest też łysy – wyjątek stanowią kapłani, którzy zgodnie z rytuałem depilowali całe ciało. Kogo było stać, dbał o włosy. Nie tylko regularnie czesał je i mył, zgodnie z modą plótł, trefił czy upinał, ale również farbował tuszując siwiznę, nacierał łysinę maściami na porost włosów, a kiedy to nie pomogło, zakładał treski i peruki. U kobiet włosy były ważnym atrybutem seksualnego powabu, ich utrata zaś tragedią. Dlatego na jednym z papirusów zachował się sposób na przerzedzenie bujnych włosów zbyt urodziwej rywalki".
(Cytat za A. Krzemińska, Makijaż stary jak świat, "Polityka", 12 (2005) dostępny pod adresem: http://www.pradzieje.pl/Archeologia/Makijaz-stary-jak-swiat.html)
Egipcjanie używali kosmetyków, pachnideł i innych takich, żeby pokazać swój status społeczny, co można wywnioskować z cytatu.
Słowo "kosmetyka" pochodzi jednak z greki, gdzie kosmeticos oznacza "upiększający". Zmyślni Grecy podpierniczyli koncept mazania ciała oraz twarzy malowidłami i wykorzystali go komercyjnie. Masowa produkcja mazideł rozpoczęła się na Cyprze i z czasem rozpowszechniła także w Europie. Potem każdy, kogo było stać, paćkał się po facjacie w myśl zasady: "Kto bogatemu zabroni?".
Czasy się zmieniły, świat poszedł naprzód o kilka tysięcy lat, a przemysłem kosmetycznym rządzi od lat mylne przeświadczenie o cudownej mocy wszelakiej maści specyfików. "Smaruj się tym, pozbędziesz się zmarszczek, jedz to, będziesz miała silne paznokcie, kup to, odmłodniejesz o dziesięć lat".
Konia z rzędem temu, komu kosmetyki fizycznie ujęły lat!!
To sobie poczekam.
Czas, to takie dziwne zjawisko, którego nie da się odwrócić, cofnąć, zmienić jego biegu. Jak leci, tak leci, i żadne mazidło tego nie zmieni. Drogie panie zatem, i niekiedy panowie, po jaką cholerę wydajecie nie wiadomo jakie pieniądze na szpachlę? Czy nie przyszło Wam do głowy, że rano zmyjecie z siebie ten cały syf i wrócicie do rzeczywistości? I tak przez kilka tygodni, aż pudełeczko z cudownym kremem pokaże dno, a wtedy co? Hajda do apteki po następne! A koncern kosmetyczny zaciera ręce. Kolejny frajer wpadł w sidła.
NIE BĘDZIECIE MŁODSI! Z KAŻDĄ SEKUNDĄ JESTEŚCIE CORAZ STARSI I NIC TEGO NIE ZMIENI! And that's the ugly truth, cytując bohatera filmu "Brzydka prawda".
Powiecie, że jestem brutalny i okrutny. Jestem, z tym niestety wiąże się prawdomówność w tych czasach. Czy ktokolwiek ze środowiska kosmetyczno-farmaceutycznego powie Wam, że się starzejecie i nic tego nie zmieni? Nie! Oni powiedzą, że przybywa Wam lat, ale na szczęście wynaleziono cudowny produkt, który zatrzyma upływ czasu! Tak! Dzisiaj specjalna promocja, jedyne 499 zł! Spiesz się, oferta limitowana!
Lecisz więc do bankomatu po pięć stówek na krem, który wypełni zmarszczki, jak wspomniana wyżej szpachla. Droga kobieto, spójrz w lustro wieczorem i spytaj sama siebie - czy jesteś dzięki temu młodsza? Spójrz na kalendarz i policz, o ile dni cofnął cię ten magiczny krem. Hm? Nie odpowiadaj mi, odpowiedz sobie.
Dlaczego facet ze zmarszczkami wygląda dostojnie, a kobieta to pomarszczony pasztet? To niesprawiedliwość dziejowa, nie powinno tak być.
Dalej, za kremami idą wszelakie inne paćkadła, które kradną Wam życie, zamiast w czymkolwiek pomagać. Eyelinery, kredki, róże, cienie, pomadki, szminki, błyszczyki i czort wie, co jeszcze. Codzienny rytuał nakładania barw wojennych, przez który spóźniacie się do pracy, szkoły, a Wasz facet musi czekać w nieskończoność i "jeszcze pięć minut". Wiecie, co jest zabawne? Że potem rano budzicie się u boku tego faceta i nie macie na sobie maski. O żesz ku@%@#%@#$!!a! Co począć?
Odpowiedź jest prosta - nic. Wasz facet kocha to, co jest pod pieczołowicie smarowaną maską, i żadna zmarszczka tego nie zmieni. A jeśli nie podobacie mu się bez makijażu, to nie podobacie mu się wcale. Proponuję zatem wypieprzyć wszystkie kredki, cienie i eyelinery, zostawić malowanie dla tapeciar i platików, zacząć żyć normalnie i naturalnie.
My, panowie, w większości to lubimy. Ci, którzy nie lubią naturalności, przeważnie sami się malują.
Komentarze
Prześlij komentarz