Przejdź do głównej zawartości

Wolność niewolnika

Afera z tzw. podniesieniem kwoty wolnej od podatku nabiera tempa, coraz to ktoś dodaje coś nowego. Dzisiaj w brukowcu (mijam witrynkę "Faktu" w drodze do pracy, żeby nie było, że kupuję) widziałem, że minister Morawiecki skarży się jakoby politycy pracowali bardzo ciężko, stąd należy im się kwota wolna od podatku sześciokrotnie większa niż maksymalna jej wartość dla szarego obywatela. Czyli 30 000 niezależnie od tego, co zarobią, a zarobią bardzo dużo, tak legalnie, jak i na lewo.
Cóż...
Panu Morawieckiemu z całego serca współczuję nieuzasadnionej niczym harówki i mam genialną propozycję - chętnie się z nim zamienię. On zostanie agentem ubezpieczeniowym, będzie rozmawiał z ludźmi, przebywał w biurze, wychodził na spotkania biznesowe, a jego zarobki (i kwota wolna od podatku, którą tak ochoczo wprowadził) będą uzależnione od nakładu pracy. Ja zaś umieszczę swój zacny zadek na salach sejmowych, będę podnosił rękę, wrzeszczał na ambonie to na opozycję, to na władzę, że są gnuśni, kradną i nic nie robią i ogólnie będę robił to, co robi ciężko pracujący polityk. Za tę ciężką pracę otrzymam stosowne wynagrodzenie w wysokości kilkunastu tysięcy miesięcznie, plus wszystko za frajer, wszak jestem członkiem reprezentacji potężnego, europejskiego państwa.
To smutne.
Owszem PiS obiecał podniesienie kwoty wolnej, ale nic nie wspominali, że zrobią to w taki sposób, aby obywatela jeszcze bardziej wydymać. Obecny stan rzeczy premiuje ludzi pracujących na 3/10 etatu na papierze, a rypiących tak naprawdę po osiem lub dziesięć z jednoczesnym nakazem ukrywania się na zapleczu, gdy przyjdzie Inspekcja Pracy. Ewentualnie, gdyby Inspekcja zaskoczyła takiego pracownika na stanowisku, ma udawać, że wcale nie pracuje, tylko przyszedł do cioci. Mniejszy ZUS i mniejszy podatek, nie oszukujmy się.
Nie popieram takich działań pracodawców, ale rozumiem. Pracodawcy są obarczeni kolosalnymi zobowiązaniami. Muszą oddać pieniądze, których ani oni, ani pracownicy nie zobaczą. Jestem pewien, że gdyby statystyczny pracodawca płacił za pracownika 450 zł ZUS-u i, powiedzmy, 5% podatku dochodowego miesięcznie, to zatrudniłby nie jedną osobę, tylko trzy. Firma rozwijałaby się, przynosiła większe zyski, większy przychód, większe podatki. Pracownicy, mając więcej hajsu do wydania, wydawaliby go na różne bzdety obłożone akcyzą lub VAT-em, czym generowaliby wpływy do budżetu państwa. W tym miejscu chciałbym przybić piątkę Korwinowi, który mówi: "Jeżeli praca karana jest grzywną, a bezrobocie nie, to po co pracować?". Taka prawda. Pracuję, oddaję państwu co miesiąc kilkaset złotych, które mógłbym z powodzeniem wydać chociażby na jakiś prezent dla narzeczonej. Mógłbym z nią pojechać w świat na tydzień i przepierdzielić te parę złotych. Ale nie, muszę oddać.
Chciałbym mieć możliwość płacenia składki zdrowotnej we własnym zakresie bezpośrednio do organu zajmującego się służbą zdrowia. Mieć opcję wykupienia jakiegoś pakietu premium, żebym nie musiał płacić 2 zł za godzinę jebanej telewizji. Żebym mógł zjeść coś normalnego, a nie dwie kromki chleba z serkiem topionym, posmarowanym tak cienko, że nie wiadomo, czy cokolwiek na chlebie się znajduje, czy też kucharka nasmarkała.
Rząd obiecuje jednolitą daninę - ZUS, PIT i coś jeszcze, czego nie pamiętam. Teoretycznie brzmi to dobrze, tak jak podniesienie kwoty wolnej, ale obawiam się, że to po prostu kolejny sposób, żeby obywatelowi dobrać się do kieszeni.
Moi drodzy rządzący - widzę, iż lubicie szperać w obywatelskiej kiesie, ale w swojej niekoniecznie. Wiedzcie, że pewnego dnia, gdy wasze mieszki będą już pełne, to w obywatelskich może nie być po co sięgać. I co wtedy zrobicie? Nowy podatek? Podatek od zerowego przychodu? Podatek od pustego portfela? Debetu na koncie?
Banda "ciężko pracujących" baranów.

PS. Przeraża mnie fakt, iż oni wcale nie są baranami, tylko siedzą tam w grupce i dogadują między sobą, ponad podziałami, jak jeszcze bardziej złupić naród...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Ciemnotą łatwiej rządzić"

Te znamienne, w odniesieniu do polskiego systemu edukacji, słowa wypowiedział nie kto inny, a Józef Stalin. Wielu może się oburzyć na ten cytat, no bo jak można cytować człowieka odpowiedzialnego za śmierć (źródła różnie podają) kilkudziesięciu milionów ludzi? Otóż można, bo czyż nie miał on racji? Wiedza to władza. Posłużę się prostym przykładem sprzed 4 tysięcy lat. Starożytny Egipt. Egipscy kapłani byli bardzo rozgarniętymi ludźmi, dysponowali rozległą wiedzą z dziedziny matematyki czy astronomii. Wiedzieli, kiedy będzie miał miejsce wylew Nilu, który był zbawienny dla egipskiej gospodarki. Potrafili też przewidzieć zaćmienie Słońca. Wyobrażacie sobie przerażenie ludu w momencie, gdy "bogowie zabierają Słońce"? "A przecież kapłan powiedział - pokutujcie za grzechy względem bogów i władcy, albowiem grzesznym odebrana będzie światłość dnia". Tym sposobem kapłani zdobywali posłuszeństwo rzesz nieświadomych ludzi, posługując się zjawiskiem, które tak czy inaczej by

#Czarna rozpacz (+18)

Tak powinien nazywać się protest feministek. Zacznę od tematu, który w pewnym sensie wyczerpuje idee i ukazuje sens wszelkich feministycznych zbiegowisk i jazgotów. Otóż niejaka Taura Slade w ramach prostestu z chęci ukazania odczłowieczenia kobiety przez mężczyzn dała się hardkorowo zerżnąć dwóm facetom. Po pierwsze, wydaje mi się to bezgranicznie debilne. To tak, jakby typowy żul w ramach walki z alkoholizmem najebał się denaturatem. Albo jakby narkoman zajebał sobie złoty strzał. Po drugie, wydarzenie było o tyle bardziej debilne, że pani Slade jest aktorką porno. Aktorka porno deklarująca feministyczne poglądy, która w celach zarobkowych pozwala facetom, aby ją rżnęli przed kamerę, mówiąc wprost. Po trzecie, co dalej? Feministka w ramach protestu wyjdzie za mąż? Urodzi dziecko? Zmyje naczynia, żeby pokazać, jak kobiety w kuchni są odczłowieczane? Czy ten "prostest" odniósł jakikolwiek skutek? Myślę że tak. Pani Slade na pewno podbiła sobie wyświetlenia na swoim profi

"Daj, daj, daj..."

Proszę sobie otworzyć ten obrazek na osobnej karcie i mieć obrazek na uwadze: http://img6.demotywatoryfb.pl/uploads/201109/1316715578_by_milusie_600.jpg To kwintesencja socjalu. Daj. Nieważne za co, nieważne komu. Ważne, żeby jedni dali, a drudzy brali. Można posłuchać lewicy, królów socjalu, którzy socjal niejednokrotnie mają w nazwie grupowania. Oni to w kółko, jak zacięta płyta: "Daj". Kto ma dać? Najlepiej państwo. Bo państwo ma. Jak fajnie rozdawać cudze pieniądze, ach! Jestem całkowitym przeciwnikiem jakiegokolwiek: "Daj". Żadnego daj. Idź i zarób. A państwo zamiast dawać, powinno umożliwić to zarabianie. Tak, pachnie to Korwinem, ale trudno się z nim nie zgodzić. Praca to podatek, podatek to wpływ do budżetu państwa, a jak budżet państwa będzie miał się dobrze, to państwo będzie zdolne wesprzeć przedsiębiorcę, żeby powstało więcej miejsc pracy, firma osiągnie większy zysk, a to z kolei są pieniądze, które zostaną wydane, i znowu mamy wpływy z podatków. A