Przejdź do głównej zawartości

Brak zgody na brak zgody

Polityka w Polsce wygląda jak działania gwałciciela-psychopaty - każdy każdemu chce się dobrać do dupy. Wybitnie mi się to nie podoba, ponieważ:
a) rzeczeni politycy nie odnoszą żadnej wymiernej korzyści. Sytuację można porównać do zwykłego wiejskiego epizodu, mianowicie karmienia świń. W koryto wpada karma, tuczniki rzucają się, by ją zeżreć. Jeżeli jedna świnia odepchnie drugą, to niewiele tym zyska, bo na miejsce odepchniętej świni wlezie inna świnia. Rozwiązań jest kilka:
- żreć, ile się da, przy jednoczesnym zezwoleniu innym świniom na żarcie takiej samej ilości paszy,
- stale odpychać inne świnie od koryta, nie jedząc przy tym samemu.
Gdzie tu sens?
b) państwo i naród nie odnoszą wymiernej korzyści podobnie jak rolnik, którego największym zmartwieniem są walczące o żarcie świnie.
Teoretycznie świnie mogłyby zawrzeć rozejm, wyznaczyć strefy wpływów w korycie i ustalić kompromis: "Żremy wszyscy tyle samo, tyjemy tak samo. Po co walczyć, skoro i tak naszym losem jest rzeźnia?". Teoretycznie politycy też mogliby zawrzeć kompromis, powiedzieć: "Chodźcie, chłopaki i dziewczyny, zróbmy coś razem". Ryszard Petru zamiast mówić posłance Pawłowicz, żeby waliła się w łeb, mógłby podejść, ucałować dłoń i z szacunkiem powiedzieć: "Pani Krystyno, jest pani niebywale inteligentna i oczytana, w końcu tytuł profesora nie wziął się znikąd. Może moglibyśmy połączyć nasze siły i zrobić coś dobrego dla Polski?".
Weźmy na warsztat taką kwestię - mamy w tej chwili w Parlamencie kilka partii i drugie tyle partii walczących o wejście do Sejmu. Jedna partia deklaruje to, inna tamto, jedna obiecuje to, inna tamto, i cała ich działalność ogranicza się do walki o to, która partia zrobi swoje. Kukiz chce tego, Kaczyński chce czegoś innego, Schetyna dąży w jeszcze innym kierunku i pomiędzy nimi szwenda się R. Petru. Jakie mamy z tego korzyści? Jaka jest korzyść z wzajemnego obrzucania się gównem? Jedynym beneficjentem takiego stanu rzeczy mogą być pralnie. Chyba powinienem się przebranżowić.
Czy polityka zawsze musi polegać na podkładaniu sobie świń?
Moim skromnym zdaniem Parlament powinien składać się tylko i wyłącznie z posłów i senatorów, a nie członków partii tej lub partii tamtej. Do parlamentu powinni wchodzić ludzie kompetentni, a nie mający nazwisko lub, kuźwa, dokonania sportowe. Jeżeli ktoś zasiada w Komisji Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii, to powinien być specem od nowoczesnych technologii, doktorem którejś szanowanej Politechniki. Trzymając się tego przykładu, przewodniczącym owej komisji jest Ryszard Czarnecki, doktor, ukończył Politechnikę Wrocławską, Wydział Budownictwa Lądowego, Nauki Techniczne. Zastępcą przewodniczącego jest jednak pan Grzegorz Napieralski, absolwent Uniwersytetu Szczecińskiego, Wydziału Humanistycznego, magister politologii. Wnioski nasuwają się same.
Parlament winien jednie służyć Narodowi Polskiemu. Naród mówi, że chce reformy emerytalnej, a politycy zabierają się za ustawę. Naród mówi: "Chcemy obniżenia długu publicznego i wydatków publicznych", a Parlament grzecznie siada do pracy. Parlament nie wyskakuje z ustawą aborcyjną, nowelizacją ustawy o TK itp. Jeśli Naród mówi: "Pan Sienkiewicz ma wypier***lać w podskokach i nie piastować więcej funkcji publicznych w związku z aferą taśmową", to pan Sienkiewicz posłusznie wypierdala w podskokach.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że władzę najwyższą w Polsce sprawuje naród, a w rzeczywistości naród ma gówno do gadania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Ciemnotą łatwiej rządzić"

Te znamienne, w odniesieniu do polskiego systemu edukacji, słowa wypowiedział nie kto inny, a Józef Stalin. Wielu może się oburzyć na ten cytat, no bo jak można cytować człowieka odpowiedzialnego za śmierć (źródła różnie podają) kilkudziesięciu milionów ludzi? Otóż można, bo czyż nie miał on racji? Wiedza to władza. Posłużę się prostym przykładem sprzed 4 tysięcy lat. Starożytny Egipt. Egipscy kapłani byli bardzo rozgarniętymi ludźmi, dysponowali rozległą wiedzą z dziedziny matematyki czy astronomii. Wiedzieli, kiedy będzie miał miejsce wylew Nilu, który był zbawienny dla egipskiej gospodarki. Potrafili też przewidzieć zaćmienie Słońca. Wyobrażacie sobie przerażenie ludu w momencie, gdy "bogowie zabierają Słońce"? "A przecież kapłan powiedział - pokutujcie za grzechy względem bogów i władcy, albowiem grzesznym odebrana będzie światłość dnia". Tym sposobem kapłani zdobywali posłuszeństwo rzesz nieświadomych ludzi, posługując się zjawiskiem, które tak czy inaczej by

#Czarna rozpacz (+18)

Tak powinien nazywać się protest feministek. Zacznę od tematu, który w pewnym sensie wyczerpuje idee i ukazuje sens wszelkich feministycznych zbiegowisk i jazgotów. Otóż niejaka Taura Slade w ramach prostestu z chęci ukazania odczłowieczenia kobiety przez mężczyzn dała się hardkorowo zerżnąć dwóm facetom. Po pierwsze, wydaje mi się to bezgranicznie debilne. To tak, jakby typowy żul w ramach walki z alkoholizmem najebał się denaturatem. Albo jakby narkoman zajebał sobie złoty strzał. Po drugie, wydarzenie było o tyle bardziej debilne, że pani Slade jest aktorką porno. Aktorka porno deklarująca feministyczne poglądy, która w celach zarobkowych pozwala facetom, aby ją rżnęli przed kamerę, mówiąc wprost. Po trzecie, co dalej? Feministka w ramach protestu wyjdzie za mąż? Urodzi dziecko? Zmyje naczynia, żeby pokazać, jak kobiety w kuchni są odczłowieczane? Czy ten "prostest" odniósł jakikolwiek skutek? Myślę że tak. Pani Slade na pewno podbiła sobie wyświetlenia na swoim profi

"Daj, daj, daj..."

Proszę sobie otworzyć ten obrazek na osobnej karcie i mieć obrazek na uwadze: http://img6.demotywatoryfb.pl/uploads/201109/1316715578_by_milusie_600.jpg To kwintesencja socjalu. Daj. Nieważne za co, nieważne komu. Ważne, żeby jedni dali, a drudzy brali. Można posłuchać lewicy, królów socjalu, którzy socjal niejednokrotnie mają w nazwie grupowania. Oni to w kółko, jak zacięta płyta: "Daj". Kto ma dać? Najlepiej państwo. Bo państwo ma. Jak fajnie rozdawać cudze pieniądze, ach! Jestem całkowitym przeciwnikiem jakiegokolwiek: "Daj". Żadnego daj. Idź i zarób. A państwo zamiast dawać, powinno umożliwić to zarabianie. Tak, pachnie to Korwinem, ale trudno się z nim nie zgodzić. Praca to podatek, podatek to wpływ do budżetu państwa, a jak budżet państwa będzie miał się dobrze, to państwo będzie zdolne wesprzeć przedsiębiorcę, żeby powstało więcej miejsc pracy, firma osiągnie większy zysk, a to z kolei są pieniądze, które zostaną wydane, i znowu mamy wpływy z podatków. A