W odniesieniu do ostatnich wydarzeń w partii Kukiz 15' mam do powiedzenia kilka słów.
Nie chodzi mi o to, że koleżanka, znajoma, przyjaciółka czy tam kto tam pana Morawieckiego oddała za niego głos.
Mam gdzieś jego preferencje co do głosowania.
Czniam to, czy zrobiła to na jego polecenie, czy nie. Wisi mi to i powiewa, bo to nic nie znaczy. Absolutnie.
Nie interesuje mnie też to, że Kukiz miał walczyć z partiokracją, a stosuje dyscyplinę partyjną.
Co mnie natomiast rusza, to brak jakiejkolwiek kary. Co się stało:
- pani Zwiercan oddała głos za pana Morawieckiego,
- pan Morawiecki wiedział, nie wiedział, kazał, nie kazał, nie wiadomo i pewnie się już nie dowiemy,
- głosowanie uznano za ważne, bo wynik był korzystny dla PiS-u (genialne, kurwa, jeden głos przesądził. Wolne żarty tak na marginesie),
- marszałek powinien wyciągnąć konsekwencje, a nic nie zrobił,
- w mediach szum, że Morawiecki, że Zwiercan, że PiS, że Kukiz, że Wyborcza, że Fakt i diabli wiedzą, co jeszcze.
Co powinno się stać:
- pani Zwiercan leci na zbity ryj,
- pan Morawiecki leci na zbity ryj,
- każdy następny, kto się dopuści oszukiwania na głosowaniu, leci na zbity ryj.
Dlaczego tak nie jest? Cóż, Sejm to personifikacja powiedzenia: "Kurwa kurwie łba nie urwie". Żeby przedsięwziąć jakieś kroki dyscyplinarne przeciwko posłowi muszą się na to zgodzić jego koledzy i koleżanki posłowie. A czy się zgodzą? Nie. Nikt nie sra w swoje gniazdo. Między innymi dlatego posłowie robią praktycznie wszystko, co chcą i nie spotykają ich z tego tytułu żadne sankcje. Gdyby jednak wprowadzić instytucję, nazwijmy to roboczo, obywatelskiego wotum nieufności, to każdy następny polityk przed popełnieniem czynu zabronionego dwa razy się zastanowi. Gdyby skandal groził utratą stołka obecnego i przyszłych, wyglądałoby to zupełnie inaczej. Weźmy na przykład bohaterów afery taśmowej. Każdy, kto się tam pojawia, i wyraża w sposób niegodny osoby reprezentującej swoją ojczyznę, powinien stracić stanowisko i do końca życia mieć zakaz podejmowania pracy za więcej, niż, dajmy na to, 2 000 zł. Polityk powinien być nieskazitelny, powinien stanowić element eksportowy kraju, powinniśmy móc powiedzieć: "Ten facet jest z Polski", a obcokrajowcom pozostałoby jedynie ciche westchnienie: "Łał". A rzeczywistość jest rodem z piosenki wspomnianego Kukiza: "Jak ja się za was, kurwy, wstydzę, gdy za granicę czasem zajrzę". Smutne.
Swoją drogą trzeba być dyplomowanym idiotą, żeby próbować kantu na głosowaniu, gdzie na sali sejmowej są kamery. Myślałem, że kto jak kto, ale politycy to wykwalifikowani złodzieje i oszuści. Nawet tego nie potrafią zrobić jak należy.
Nie chodzi mi o to, że koleżanka, znajoma, przyjaciółka czy tam kto tam pana Morawieckiego oddała za niego głos.
Mam gdzieś jego preferencje co do głosowania.
Czniam to, czy zrobiła to na jego polecenie, czy nie. Wisi mi to i powiewa, bo to nic nie znaczy. Absolutnie.
Nie interesuje mnie też to, że Kukiz miał walczyć z partiokracją, a stosuje dyscyplinę partyjną.
Co mnie natomiast rusza, to brak jakiejkolwiek kary. Co się stało:
- pani Zwiercan oddała głos za pana Morawieckiego,
- pan Morawiecki wiedział, nie wiedział, kazał, nie kazał, nie wiadomo i pewnie się już nie dowiemy,
- głosowanie uznano za ważne, bo wynik był korzystny dla PiS-u (genialne, kurwa, jeden głos przesądził. Wolne żarty tak na marginesie),
- marszałek powinien wyciągnąć konsekwencje, a nic nie zrobił,
- w mediach szum, że Morawiecki, że Zwiercan, że PiS, że Kukiz, że Wyborcza, że Fakt i diabli wiedzą, co jeszcze.
Co powinno się stać:
- pani Zwiercan leci na zbity ryj,
- pan Morawiecki leci na zbity ryj,
- każdy następny, kto się dopuści oszukiwania na głosowaniu, leci na zbity ryj.
Dlaczego tak nie jest? Cóż, Sejm to personifikacja powiedzenia: "Kurwa kurwie łba nie urwie". Żeby przedsięwziąć jakieś kroki dyscyplinarne przeciwko posłowi muszą się na to zgodzić jego koledzy i koleżanki posłowie. A czy się zgodzą? Nie. Nikt nie sra w swoje gniazdo. Między innymi dlatego posłowie robią praktycznie wszystko, co chcą i nie spotykają ich z tego tytułu żadne sankcje. Gdyby jednak wprowadzić instytucję, nazwijmy to roboczo, obywatelskiego wotum nieufności, to każdy następny polityk przed popełnieniem czynu zabronionego dwa razy się zastanowi. Gdyby skandal groził utratą stołka obecnego i przyszłych, wyglądałoby to zupełnie inaczej. Weźmy na przykład bohaterów afery taśmowej. Każdy, kto się tam pojawia, i wyraża w sposób niegodny osoby reprezentującej swoją ojczyznę, powinien stracić stanowisko i do końca życia mieć zakaz podejmowania pracy za więcej, niż, dajmy na to, 2 000 zł. Polityk powinien być nieskazitelny, powinien stanowić element eksportowy kraju, powinniśmy móc powiedzieć: "Ten facet jest z Polski", a obcokrajowcom pozostałoby jedynie ciche westchnienie: "Łał". A rzeczywistość jest rodem z piosenki wspomnianego Kukiza: "Jak ja się za was, kurwy, wstydzę, gdy za granicę czasem zajrzę". Smutne.
Swoją drogą trzeba być dyplomowanym idiotą, żeby próbować kantu na głosowaniu, gdzie na sali sejmowej są kamery. Myślałem, że kto jak kto, ale politycy to wykwalifikowani złodzieje i oszuści. Nawet tego nie potrafią zrobić jak należy.
Komentarze
Prześlij komentarz