Niedawno rozpętała się kolejna antypisowska gównoburza, tym razem dotyczy aborcji. Na temat aborcji słyszy się różne głosy, Jedni mówią, że trochę można, inni że trochę nie, jeszcze inni, że całkiem można albo całkiem nie można. Dla mnie to jest bardzo podobne do koloru skóry lub wyznania. Zasadniczo nie ma o co się spierać, ale powód do brania się za łby dobry jak każdy inni. "Wjebać mu, bo jest czarny", "W ryj, bo katol. Oni w kościole żrą opłatek, a my nie. W ryj go!". Po co? Za co? Nie wiadomo.
Z aborcją sprawa jest prostsza, niż się zdaje. Przypomina mi kwestię alkoholu wśród młodzieży. Piętnastoletni gówniarz jeśli chce się nastukać, to się nastuka. Nie powstrzyma go przed tym prawo zabraniające sprzedaży alkoholu osobom do lat osiemnastu, zakaz rodziców, perspektywa szlabanu, trafienia na wytrzeźwiałkę czy świadomość przeżywania tęgiego kaca. Gówniarz chce chlać, to znajdzie sposób.
Tak samo jest z aborcją. Mało ważne, czy ciąża z gwałtu, czy zagrożenie życia płodu/dziecka, czy po prostu nie chciało się iść na dół po gumki. Dziewczyna jeśli zechce pozbyć się "problemu" to się pozbędzie, w ten czy inny sposób. Sprawę porównam ponownie do spożywania alkoholu przez niepełnoletnich.
Moja mama, gdy miałem lat szesnaście, nie widziała problemu w tym, żebym w domu w jej towarzystwie napił się piwa. Picie nie jest zakazane, jedynie sprzedaż. Mniejsza o to. Nie widziała przeszkód z kilku powodów:
1. Jedno piwo to nie grzech.
2. Zaraz po wypiciu mogę iść spać.
3. Mama może mieć mnie na oku, być pewna, że nie zrobię jakiegoś głupstwa.
Aborcja w profesjonalnej klinice to takie picie w domu pod okiem rodzica, bezpieczne wręcz.
Nielegalna aborcja to picie przypadkowego alkoholu z przypadkowymi ludźmi w przypadkowych ilościach i w przypadkowym miejscu. Najczęściej szkodzi, nam lub innym, i z reguły źle się kończy, a kac to najlepsze, co może nas potem spotkać.
Czy w ten sposób usprawiedliwiam liberalizację aborcji? W żadnym wypadku. Jest bowiem jeszcze coś, co łączy aborcję i picie nieletnich.
Odpowiedzialność.
Nie napiętnuję picia wśród nieletnich, o ile robi się to z głową. Nie napiętnuję seksu przedmałżeńskiego, o ile robi się to z głową. A jeśli jest to poryw namiętności, jeśli dochodzi do zbliżenia bez względu na okoliczności, motywy i ewentualne skutki, jeśli w wyniku tego porywu mamy do czynienia z poczęciem, to trzeba ponieść tego konsekwencje. Niestety. Przerwanie ciąży powinno być uzależnione od formy poczęcia. Jeśli stosunek był kaprysem, wolnym wyborem chłopaka i dziewczyny, to aborcja automatycznie staje się kaprysem, metodą antykoncepcji. Jeżeli zaś ciąża jest wynikiem gwałtu, czyli de facto kobieta nie miała zbyt wiele do powiedzenia, to ciąża też powinna być jej wyborem.
Klauzula sumienia jest w tym przypadku bardzo fajnym narzędziem. Osobiście jeżeli odczuwam dyskomfort robienia czegoś, chciałbym mieć możliwość odmowy wykonania rozkazu. A jeżeli komuś to nie przeszkadza, to niech robi swoje.
Odbyłem swojego czasu długą, pouczającą i zaciekłą dyskusję na ten temat. Wyciągnąłem z tego pewne wnioski, między innymi takie, że jeżeli ktoś jest za totalną liberalizacją, to mu się tego nie wybije z głowy. Jeżeli ktoś jest całkowicie przeciw, to również nie da się go przekabacić. Jeżeli ktoś dopuszcza aborcję w pewnych przypadkach, to też niemożliwym jest przekonanie go do swoich racji.
Podsumowując, co notabene sprawia, że mój post traci sens istnienia, nieważne, jakie będą regulacje co do aborcji, Trybunału Konstytucyjnego czy spożywania alkoholu przez osoby niepełnoletnie - ludzie zawsze będą się kłócić. Bo taki właśnie zabawny jest polski naród, zgodny jedynie w obliczu wojny.
I to jest prawdziwym problemem, a nie całkowity zakaz aborcji PiS-u.
Z aborcją sprawa jest prostsza, niż się zdaje. Przypomina mi kwestię alkoholu wśród młodzieży. Piętnastoletni gówniarz jeśli chce się nastukać, to się nastuka. Nie powstrzyma go przed tym prawo zabraniające sprzedaży alkoholu osobom do lat osiemnastu, zakaz rodziców, perspektywa szlabanu, trafienia na wytrzeźwiałkę czy świadomość przeżywania tęgiego kaca. Gówniarz chce chlać, to znajdzie sposób.
Tak samo jest z aborcją. Mało ważne, czy ciąża z gwałtu, czy zagrożenie życia płodu/dziecka, czy po prostu nie chciało się iść na dół po gumki. Dziewczyna jeśli zechce pozbyć się "problemu" to się pozbędzie, w ten czy inny sposób. Sprawę porównam ponownie do spożywania alkoholu przez niepełnoletnich.
Moja mama, gdy miałem lat szesnaście, nie widziała problemu w tym, żebym w domu w jej towarzystwie napił się piwa. Picie nie jest zakazane, jedynie sprzedaż. Mniejsza o to. Nie widziała przeszkód z kilku powodów:
1. Jedno piwo to nie grzech.
2. Zaraz po wypiciu mogę iść spać.
3. Mama może mieć mnie na oku, być pewna, że nie zrobię jakiegoś głupstwa.
Aborcja w profesjonalnej klinice to takie picie w domu pod okiem rodzica, bezpieczne wręcz.
Nielegalna aborcja to picie przypadkowego alkoholu z przypadkowymi ludźmi w przypadkowych ilościach i w przypadkowym miejscu. Najczęściej szkodzi, nam lub innym, i z reguły źle się kończy, a kac to najlepsze, co może nas potem spotkać.
Czy w ten sposób usprawiedliwiam liberalizację aborcji? W żadnym wypadku. Jest bowiem jeszcze coś, co łączy aborcję i picie nieletnich.
Odpowiedzialność.
Nie napiętnuję picia wśród nieletnich, o ile robi się to z głową. Nie napiętnuję seksu przedmałżeńskiego, o ile robi się to z głową. A jeśli jest to poryw namiętności, jeśli dochodzi do zbliżenia bez względu na okoliczności, motywy i ewentualne skutki, jeśli w wyniku tego porywu mamy do czynienia z poczęciem, to trzeba ponieść tego konsekwencje. Niestety. Przerwanie ciąży powinno być uzależnione od formy poczęcia. Jeśli stosunek był kaprysem, wolnym wyborem chłopaka i dziewczyny, to aborcja automatycznie staje się kaprysem, metodą antykoncepcji. Jeżeli zaś ciąża jest wynikiem gwałtu, czyli de facto kobieta nie miała zbyt wiele do powiedzenia, to ciąża też powinna być jej wyborem.
Klauzula sumienia jest w tym przypadku bardzo fajnym narzędziem. Osobiście jeżeli odczuwam dyskomfort robienia czegoś, chciałbym mieć możliwość odmowy wykonania rozkazu. A jeżeli komuś to nie przeszkadza, to niech robi swoje.
Odbyłem swojego czasu długą, pouczającą i zaciekłą dyskusję na ten temat. Wyciągnąłem z tego pewne wnioski, między innymi takie, że jeżeli ktoś jest za totalną liberalizacją, to mu się tego nie wybije z głowy. Jeżeli ktoś jest całkowicie przeciw, to również nie da się go przekabacić. Jeżeli ktoś dopuszcza aborcję w pewnych przypadkach, to też niemożliwym jest przekonanie go do swoich racji.
Podsumowując, co notabene sprawia, że mój post traci sens istnienia, nieważne, jakie będą regulacje co do aborcji, Trybunału Konstytucyjnego czy spożywania alkoholu przez osoby niepełnoletnie - ludzie zawsze będą się kłócić. Bo taki właśnie zabawny jest polski naród, zgodny jedynie w obliczu wojny.
I to jest prawdziwym problemem, a nie całkowity zakaz aborcji PiS-u.
Komentarze
Prześlij komentarz