W mojej rodzinnej wsi wybudowano fontannę. Nie wiem dokładnie i nie mam w tej chwili jak tego sprawdzić, ale podejrzewam, że z dofinansowaniem unijnym. Powstał skwerek wypoczynkowy. Miodzio. Mogę se przyjść, klapnąć i popatrzeć, jak pluska woda.
W miasteczku, gdzie mieszkam, wyremontowano park miejski. Również przy wsparciu UE. Wymieniono ławki, wybudowano scenę koncertową (którą trzeba zburzyć i przebudować, bo wyszło, że się nie nadaje. Pozdrowienia dla architekta), fontanny, skate park i nasadzono kwiatków. Miodzio. Mogę se przyjść, klapnąć i popatrzeć, jak pluska woda.
Niedaleko parku powstała zajebista, nowoczesna hala sportowa. Również przy wsparciu UE.
Tylko co dalej?
Unia Europejska wydaje miliony na kwiatki, drzewka i fontanny w Polsce. Niemiec i Francuz pracują na to, żebym miał gdzie siedzieć, i myśleć, co dalej zrobić z życiem. Super.
Ludzie też się cieszą. W końcu mają park i skwerek, gdzie, hmm... mogą sobie pójść. I tyle. Pójść i, nie wiem, nie myśleć o tym, w jakim szambie przyszło im się poniewierać?
Chciałbym wytłumaczyć ludziom pewną rzecz. Jeżeli dana gmina realizuje jakiś projekt przy wsparciu UE, to owszem, UE wykłada lwią część hajsu, ale resztę wykłada gmina. Jeżeli do inwestycji rzędu 2 mln UE dokłada 80%, to 400 tys. zł musi wyłożyć gmina. 400 tys. powiedzmy na skwerek, gdzie można sobie pójść. 400 tys., które nie zostaną wydane na drogę, wsparcie przedsiębiorczości, szkołę, szpital, poprawę infrastruktury i ogólnie coś, co sprawi, że Twoje rodzinne miasto nie będzie jedynie dziurą, skąd wszyscy uciekają, dopóki strefa Shengen istnieje.
Nie tak dawno w Tomaszowie rozbudowano galerię handlową. Podziwiam optymizm właściciela i przedsiębiorców, którzy wyłożą gruby hajs, żeby tam móc wystawić swój towar na sprzedaż. Dawny Dworzec PKS też ma być przebudowany w dworcogalerię. Stary budynek policji poszedł w przetargu za 2,1 mln i ma tam powstać sklep. Ja się pytam tych optymistów - skąd ludzie mają wziąć kasę, żeby ją wydawać w waszych sklepach? Dlaczego nie powstają fabryki, hale produkcyjne, zakłady pracy, choćby głupi magazyn Amazona czy jakiejś innej cholery? Wyobraźcie sobie, drodzy przedsiębiorcy, że aby wydawać pieniądze w sklepie, trzeba je najpierw zarobić.
Kolejne pytanie do entuzjastów projektów UE. Co wam po skwerku? Co wam po hali? Czy nie wolelibyście, żeby gminy przeznaczyły środki na rozwój regionu tak, by pewnego dnia wschodnia ściana stała się zakątkiem, gdzie produkuje się jakieś gówienka na eksport? Żeby powstała kolejna firma pokroju WSK lub RST Roztocze, która dostaje wyróżnienie Diamenty Forbesa? Która zatrudnia prawie dwieście osób i płaci godziwe pieniądze?
Najgorsze w tych projektach jest to, że generują dług, i przekierowują środki na inwestycje, które nie generują dochodu, a jedynie czysty dług, nic więcej. Mamy park, ale rośnie opłata za śmieci. Mamy skwerek, ale rośnie opłata za kanalizację. Mamy halę, lecz podnoszą nam podatek gruntowy. Osobiście nie potrzebuję żadnego skwerka do siedzenia, żeby mi woda beztrosko pluskała. Równie udany odpoczynek mam zapewniony w lesie, na łące czy na polu, gdzie wiatr smyra mnie po policzkach, a przed sobą mam tańczący łan złotego zboża. Kładę się na zielonej, nagrzanej słońcem trawą i przez kilka minut nic nie istnieje. Nie potrzebuję do tego pieniędzy z UE, właściwie nie potrzebuję żadnych pieniędzy. Relaks, taki prosty. Gdzie to przepadło?
W miasteczku, gdzie mieszkam, wyremontowano park miejski. Również przy wsparciu UE. Wymieniono ławki, wybudowano scenę koncertową (którą trzeba zburzyć i przebudować, bo wyszło, że się nie nadaje. Pozdrowienia dla architekta), fontanny, skate park i nasadzono kwiatków. Miodzio. Mogę se przyjść, klapnąć i popatrzeć, jak pluska woda.
Niedaleko parku powstała zajebista, nowoczesna hala sportowa. Również przy wsparciu UE.
Tylko co dalej?
Unia Europejska wydaje miliony na kwiatki, drzewka i fontanny w Polsce. Niemiec i Francuz pracują na to, żebym miał gdzie siedzieć, i myśleć, co dalej zrobić z życiem. Super.
Ludzie też się cieszą. W końcu mają park i skwerek, gdzie, hmm... mogą sobie pójść. I tyle. Pójść i, nie wiem, nie myśleć o tym, w jakim szambie przyszło im się poniewierać?
Chciałbym wytłumaczyć ludziom pewną rzecz. Jeżeli dana gmina realizuje jakiś projekt przy wsparciu UE, to owszem, UE wykłada lwią część hajsu, ale resztę wykłada gmina. Jeżeli do inwestycji rzędu 2 mln UE dokłada 80%, to 400 tys. zł musi wyłożyć gmina. 400 tys. powiedzmy na skwerek, gdzie można sobie pójść. 400 tys., które nie zostaną wydane na drogę, wsparcie przedsiębiorczości, szkołę, szpital, poprawę infrastruktury i ogólnie coś, co sprawi, że Twoje rodzinne miasto nie będzie jedynie dziurą, skąd wszyscy uciekają, dopóki strefa Shengen istnieje.
Nie tak dawno w Tomaszowie rozbudowano galerię handlową. Podziwiam optymizm właściciela i przedsiębiorców, którzy wyłożą gruby hajs, żeby tam móc wystawić swój towar na sprzedaż. Dawny Dworzec PKS też ma być przebudowany w dworcogalerię. Stary budynek policji poszedł w przetargu za 2,1 mln i ma tam powstać sklep. Ja się pytam tych optymistów - skąd ludzie mają wziąć kasę, żeby ją wydawać w waszych sklepach? Dlaczego nie powstają fabryki, hale produkcyjne, zakłady pracy, choćby głupi magazyn Amazona czy jakiejś innej cholery? Wyobraźcie sobie, drodzy przedsiębiorcy, że aby wydawać pieniądze w sklepie, trzeba je najpierw zarobić.
Kolejne pytanie do entuzjastów projektów UE. Co wam po skwerku? Co wam po hali? Czy nie wolelibyście, żeby gminy przeznaczyły środki na rozwój regionu tak, by pewnego dnia wschodnia ściana stała się zakątkiem, gdzie produkuje się jakieś gówienka na eksport? Żeby powstała kolejna firma pokroju WSK lub RST Roztocze, która dostaje wyróżnienie Diamenty Forbesa? Która zatrudnia prawie dwieście osób i płaci godziwe pieniądze?
Najgorsze w tych projektach jest to, że generują dług, i przekierowują środki na inwestycje, które nie generują dochodu, a jedynie czysty dług, nic więcej. Mamy park, ale rośnie opłata za śmieci. Mamy skwerek, ale rośnie opłata za kanalizację. Mamy halę, lecz podnoszą nam podatek gruntowy. Osobiście nie potrzebuję żadnego skwerka do siedzenia, żeby mi woda beztrosko pluskała. Równie udany odpoczynek mam zapewniony w lesie, na łące czy na polu, gdzie wiatr smyra mnie po policzkach, a przed sobą mam tańczący łan złotego zboża. Kładę się na zielonej, nagrzanej słońcem trawą i przez kilka minut nic nie istnieje. Nie potrzebuję do tego pieniędzy z UE, właściwie nie potrzebuję żadnych pieniędzy. Relaks, taki prosty. Gdzie to przepadło?
Komentarze
Prześlij komentarz