Zapewne wielu z Was słyszało lub czytało o tym, jak to don Juan de Misiewicz w białostockim klubie po wielu strzałach wódy próbował wyhaczyć coś na noc tekstem: "Hej, nazywam się Misiewicz. Bartłomiej Misiewicz. Chcesz pracować w ministerstwie? Chcesz zobaczyć na osobności największego członka resortu?". Czy coś w tym rodzaju.
Po pierwsze, samo zachowanie jest niegodne wysoko postawionej osoby, nawet jeżeli ta osoba została postawiona tam przez inne wysoko postawione osoby, i bardziej pasuje do wsiowego głupka, którego jedyną rozrywką w życiu są cotygodniowe potupawki w remizie. A i to nawet nie, bo chłopaki nieraz pokazują się z lepszej, przynajmniej uczciwej, strony. To, co zrobił pan Misiewicz, jest tak żałosne, że aktualnie nawet prostytutki powinny mu odmówić. W każdym razie mam nadzieję, że nasze polskie dziewczyny nie skurwiły się jeszcze do tego stopnia, by dawać byle jakiemu celebrycie na imprezie, bo ma hajs i koneksje.
Po drugie, Misiewicz musi być kreowany na kozła ofiarnego, kogoś, kogo PiS musi rzucić na pożarcie opozycji, albo po prostu jest debilem. Po aferze z radą nadzorczą, brakiem wykształcenia, proponowaniem stanowisk, korupcją i kilkoma innymi gość powinien wiedzieć, że jest na celowniku tak opozycji, jak i mediów, i każde potknięcie będzie smakowitym kąskiem. Tymczasem on idzie w publiczne miejsce i zachowuje się jak, nie przymierzając, tani bananowiec. Jeżeli już mocno miałbym chcicę i spory zasób funduszy, to zaprosiłbym sobie do chaty dyskretną, eksluzywną dziwkę, i ulżył, a nie robiłbym z siebie idioty. W takich przypadkach nie trzeba go jakoś szczególnie atakować - sam się wywróci, wystarczy pozwolić mu działać.
To jest to, o czym mówię - "politykom" brakuje klasy. Żonaty Rysiek leci z rozwódką na Maderę, Protasiewicz po pijaku bucha się do niemieckich pograniczników, Misiewicz rwie studentki na immunitet, a Rabiej porównuje nazistów do PiSowców.
Jedno proste rozwiązanie - gdyby wyborcom można było wypierdzielić danego polityka bez możliwości zajmowania państwowych stanowisk, to wiele by zmieniło.
Po pierwsze, samo zachowanie jest niegodne wysoko postawionej osoby, nawet jeżeli ta osoba została postawiona tam przez inne wysoko postawione osoby, i bardziej pasuje do wsiowego głupka, którego jedyną rozrywką w życiu są cotygodniowe potupawki w remizie. A i to nawet nie, bo chłopaki nieraz pokazują się z lepszej, przynajmniej uczciwej, strony. To, co zrobił pan Misiewicz, jest tak żałosne, że aktualnie nawet prostytutki powinny mu odmówić. W każdym razie mam nadzieję, że nasze polskie dziewczyny nie skurwiły się jeszcze do tego stopnia, by dawać byle jakiemu celebrycie na imprezie, bo ma hajs i koneksje.
Po drugie, Misiewicz musi być kreowany na kozła ofiarnego, kogoś, kogo PiS musi rzucić na pożarcie opozycji, albo po prostu jest debilem. Po aferze z radą nadzorczą, brakiem wykształcenia, proponowaniem stanowisk, korupcją i kilkoma innymi gość powinien wiedzieć, że jest na celowniku tak opozycji, jak i mediów, i każde potknięcie będzie smakowitym kąskiem. Tymczasem on idzie w publiczne miejsce i zachowuje się jak, nie przymierzając, tani bananowiec. Jeżeli już mocno miałbym chcicę i spory zasób funduszy, to zaprosiłbym sobie do chaty dyskretną, eksluzywną dziwkę, i ulżył, a nie robiłbym z siebie idioty. W takich przypadkach nie trzeba go jakoś szczególnie atakować - sam się wywróci, wystarczy pozwolić mu działać.
To jest to, o czym mówię - "politykom" brakuje klasy. Żonaty Rysiek leci z rozwódką na Maderę, Protasiewicz po pijaku bucha się do niemieckich pograniczników, Misiewicz rwie studentki na immunitet, a Rabiej porównuje nazistów do PiSowców.
Jedno proste rozwiązanie - gdyby wyborcom można było wypierdzielić danego polityka bez możliwości zajmowania państwowych stanowisk, to wiele by zmieniło.
Komentarze
Prześlij komentarz