Wczoraj doszedłem do wniosku, że najprawdopodobniej każdy dialog z płcią, która uważa się za piękną, powinienem rozpoczynać tymi słowami. Skąd taki pomysł?
Jechałem busem do domu od mojej kobiety, obok mnie dziewczyna, elegancko ubrana, czarna spódniczka (nieco za krótka, jak na tę okazję), biała bluzeczka. Myślę: "Maturzystka". Siadam po przeciwległej stronie busa i pytam:
- Trudno było?
Dziewczyna patrzy na mnie otępiałym wzrokiem, myślę: niema, głucha, albo głuchoniema, a ja się wygłupiłem. Ale nie, po chwili wyjmuje telefon i relacjonuje przebieg matury. Błąd we wnioskowaniu. To zaś oznaczało najpewniej, że zwyczajnie, regularnie, po hrabiemu mnie olała. Później wpatrywała się w tzw. siną dal, to znaczy, wszędzie, byle nie w moją stronę, i rozmyślała o tym, jak to nieogolony, potargany burak w skórzanej kurtce próbował ją wyrwać w busie do Tomaszowa Lubelskiego.
Może nie miała ochoty rozmawiać? A gdzie tam! Roku lub dwa temu spytałem o to samo równie urodziwą (nawet ładniejszą moim zdaniem) dziewczynę, a ta z uśmiechem mi odpowiedziała: "Nie bardzo, ale ja jestem dobra z polskiego. Nie wiem tylko, czy trafiłam w klucz z wypracowaniem". Potem założyła słuchawki i jęła słuchać muzyki, ja zaś pogrążyłem się w rozmowie z kolegą.
To nie to. Więc co?
Szósty zmysł mi podpowiada, że uznała mnie za podrywacza. "Zagada o maturze, potem o szkole, potem o życiu osobistym, a potem poprosi o numer telefonu i będzie wydzwaniał codziennie po kilka razy, nie wspominając o esemesach i zaczepkach na fejsbuniu. Nie za ładny, nie wygląda na bogatego, czyta książkę zamiast bawić się najnowszym ajfonem za sto pierdylionów dolarów, więc nie warto z nim gadać". Toteż się nie odezwała.
Co ja na to?
Nic.
Mam kobietę, ładniejszą, której uroda dodatkowo jest wspomagana przez mieszankę hormonów zwaną "miłość", o wiele sympatyczniejszą, a jej przymiotów nie zliczę. Mam zatem głęboko w poważaniu to, czy zadufana maturzystka zechce ze mną gadać, czy też nie. Chciałbym tylko, żeby o tym wiedziała, ale pewnie już jej nie zobaczę. Chciałbym jej powiedzieć: "Nie podrywałem cię i mam gdzieś twoje względy".
Statystyki - prawdziwe lub nie, trudno je potwierdzić lub zweryfikować w każdym razie - mówią, iż 89% facetów (jakie dziwne podobieństwo do poparcia dla Unii Europejskiej xD ciekaw jestem, kto zamawiał badanie) zwykła uprzejmość kobiet traktuje jak flirt. Prawda to, czy nie, fakt jest taki, że większość facetów istotnie tak czyni. Pozostali - zakochani lub geje - kobiecą uprzejmość postrzegają jak kobiecą uprzejmość.
Takie myślenie się utarło, bo my samce tak właśnie funkcjonujemy.
Jadę samochodem, przepuszczę ją na przejściu - może da mi dupy.
Przepuszczę w drzwiach - może da mi dupy.
Dam odpisać pracę domową - może da mi dupy.
Postawię drinka - może da mi dupy.
Podwiozę - może...
I tak dalej.
W zamian za powyższe kobieta może się co najwyżej uśmiechnąć, i na tym koniec. Ponure rozczarowanie, nie dała, przykro mi panowie.
Ale, o czym stale powtarzam, wszystko ma dwie strony.
Drogie panie, nie każdy uprzejmy wobec was facet, chce was przelecieć. Niektórzy są po prostu uprzejmi. Nieraz mam sytuację, w której przepuszczam dosyć ładną panią w drzwiach, a ona ucieka z wyrazem twarzy: "Prędzej, prędzej, bo jeszcze będzie chciał żebym mu dała". Nie, proszę pani, nie chcę, żeby mi pani dała. Przepuszczam w drzwiach, bo jestem uprzejmy, a raczej staram się być. Mało kiedy uradowana pani powie: "Dziękuję" i pójdzie dalej wzmocniona wiarą, że są jeszcze na świecie uprzejmi faceci.
Oto, co z Was zrobiła feministyczna propaganda. Każdy facet, to potencjalny gwałciciel, bo posiada narzędzie gwałtu, a każda kobieta, to potencjalna ofiara gwałtu, bo ma cycki i... to drugie. O gwałtach na facetach się nie wspomina, a stanowią 1/6 wszystkich udokumentowanych przypadków. Nie mam tu na myśli gwałtów na męskości, czyli pseudokolesi ubranych tak, jak nakazuje projektant-gej.
Drogie panie, jesteście słabą płcią, przyznaję, i żadne pieprzenie, że obie płci są równe mnie nie przekonuje. Bo nasze płci nie są równe, dlatego rozróżnia się trzy - kobieta, mężczyzna i homo niewiadomo. Nie tylko wy jesteście dyskryminowane. Ja poczułem się dyskryminowany w tym busie wczoraj.
Otwórzcie oczy, bo uogólnianie krzywdzi nielicznych.
Jechałem busem do domu od mojej kobiety, obok mnie dziewczyna, elegancko ubrana, czarna spódniczka (nieco za krótka, jak na tę okazję), biała bluzeczka. Myślę: "Maturzystka". Siadam po przeciwległej stronie busa i pytam:
- Trudno było?
Dziewczyna patrzy na mnie otępiałym wzrokiem, myślę: niema, głucha, albo głuchoniema, a ja się wygłupiłem. Ale nie, po chwili wyjmuje telefon i relacjonuje przebieg matury. Błąd we wnioskowaniu. To zaś oznaczało najpewniej, że zwyczajnie, regularnie, po hrabiemu mnie olała. Później wpatrywała się w tzw. siną dal, to znaczy, wszędzie, byle nie w moją stronę, i rozmyślała o tym, jak to nieogolony, potargany burak w skórzanej kurtce próbował ją wyrwać w busie do Tomaszowa Lubelskiego.
Może nie miała ochoty rozmawiać? A gdzie tam! Roku lub dwa temu spytałem o to samo równie urodziwą (nawet ładniejszą moim zdaniem) dziewczynę, a ta z uśmiechem mi odpowiedziała: "Nie bardzo, ale ja jestem dobra z polskiego. Nie wiem tylko, czy trafiłam w klucz z wypracowaniem". Potem założyła słuchawki i jęła słuchać muzyki, ja zaś pogrążyłem się w rozmowie z kolegą.
To nie to. Więc co?
Szósty zmysł mi podpowiada, że uznała mnie za podrywacza. "Zagada o maturze, potem o szkole, potem o życiu osobistym, a potem poprosi o numer telefonu i będzie wydzwaniał codziennie po kilka razy, nie wspominając o esemesach i zaczepkach na fejsbuniu. Nie za ładny, nie wygląda na bogatego, czyta książkę zamiast bawić się najnowszym ajfonem za sto pierdylionów dolarów, więc nie warto z nim gadać". Toteż się nie odezwała.
Co ja na to?
Nic.
Mam kobietę, ładniejszą, której uroda dodatkowo jest wspomagana przez mieszankę hormonów zwaną "miłość", o wiele sympatyczniejszą, a jej przymiotów nie zliczę. Mam zatem głęboko w poważaniu to, czy zadufana maturzystka zechce ze mną gadać, czy też nie. Chciałbym tylko, żeby o tym wiedziała, ale pewnie już jej nie zobaczę. Chciałbym jej powiedzieć: "Nie podrywałem cię i mam gdzieś twoje względy".
Statystyki - prawdziwe lub nie, trudno je potwierdzić lub zweryfikować w każdym razie - mówią, iż 89% facetów (jakie dziwne podobieństwo do poparcia dla Unii Europejskiej xD ciekaw jestem, kto zamawiał badanie) zwykła uprzejmość kobiet traktuje jak flirt. Prawda to, czy nie, fakt jest taki, że większość facetów istotnie tak czyni. Pozostali - zakochani lub geje - kobiecą uprzejmość postrzegają jak kobiecą uprzejmość.
Takie myślenie się utarło, bo my samce tak właśnie funkcjonujemy.
Jadę samochodem, przepuszczę ją na przejściu - może da mi dupy.
Przepuszczę w drzwiach - może da mi dupy.
Dam odpisać pracę domową - może da mi dupy.
Postawię drinka - może da mi dupy.
Podwiozę - może...
I tak dalej.
W zamian za powyższe kobieta może się co najwyżej uśmiechnąć, i na tym koniec. Ponure rozczarowanie, nie dała, przykro mi panowie.
Ale, o czym stale powtarzam, wszystko ma dwie strony.
Drogie panie, nie każdy uprzejmy wobec was facet, chce was przelecieć. Niektórzy są po prostu uprzejmi. Nieraz mam sytuację, w której przepuszczam dosyć ładną panią w drzwiach, a ona ucieka z wyrazem twarzy: "Prędzej, prędzej, bo jeszcze będzie chciał żebym mu dała". Nie, proszę pani, nie chcę, żeby mi pani dała. Przepuszczam w drzwiach, bo jestem uprzejmy, a raczej staram się być. Mało kiedy uradowana pani powie: "Dziękuję" i pójdzie dalej wzmocniona wiarą, że są jeszcze na świecie uprzejmi faceci.
Oto, co z Was zrobiła feministyczna propaganda. Każdy facet, to potencjalny gwałciciel, bo posiada narzędzie gwałtu, a każda kobieta, to potencjalna ofiara gwałtu, bo ma cycki i... to drugie. O gwałtach na facetach się nie wspomina, a stanowią 1/6 wszystkich udokumentowanych przypadków. Nie mam tu na myśli gwałtów na męskości, czyli pseudokolesi ubranych tak, jak nakazuje projektant-gej.
Drogie panie, jesteście słabą płcią, przyznaję, i żadne pieprzenie, że obie płci są równe mnie nie przekonuje. Bo nasze płci nie są równe, dlatego rozróżnia się trzy - kobieta, mężczyzna i homo niewiadomo. Nie tylko wy jesteście dyskryminowane. Ja poczułem się dyskryminowany w tym busie wczoraj.
Otwórzcie oczy, bo uogólnianie krzywdzi nielicznych.
Komentarze
Prześlij komentarz