Czyli cieszmy się, bo od dziesięciu lat jesteśmy w Unii Europejskiej! Mniej więcej w takim tonie prezydent Komorowski w swym orędziu podsumował dekadę członkostwa Polski w UE. Teraz pozwolę sobie podsumować jego orędzie, bo jak słowo daję, nawet na Paranienormalnych, którzy lecieli potem, się tak nie uhahałem.
Na moje nieszczęście, każde zdanie jest tak pięknie kłamliwe, że każde wypadałoby skomentować, ale nie wiem, jak długi post wówczas by mi wyszedł.
Po wzniosłym wstępie, podziękowaniach dla "obozu wolności" i obowiązkowym wytarciu sobie gę... wspomnieniu o kanonizacji Jana Pawła II, padają słowa:
"W tym roku dokonujemy bilansu całego ćwierćwiecza naszej wolności".
Chciałbym zwrócić na to uwagę. Jakiej wolności? Jak długo jeszcze władza ma zamiar nam, głupim, pozbawionym mózgów polaczkom wmawiać, że przemiana ustrojowa oznaczała dla nas wolność? Nadal świat trzyma nas za jaja, Wschód za jedno, a Zachód za drugie. Cały czas musimy robić to, co inni nam każą. To nie jest wolność, tylko służebna postawa salonowego pieska, który skamle o kość, merda ogonkiem i warczy na każdego, kto jest wrogiem pana.
"Robimy to, oceniając życie każdego z nas, każdej rodziny, każdej naszej miejscowości czy gminy".
Po pierwsze, pan prezydent raczy się do mnie nie porównywać. Ja nie dostaję na łapkę dwudziestu tysięcy miesięcznie za pokazywanie się publiczne. Ba! nawet nie jestem największym bidakiem w tym bogatym i szczęśliwym kraju. Są ludzie, którzy niedojadają, nie mają gdzie mieszkać, a po wodę muszą chodzić do sąsiadów.
"Warto zatem rozejrzeć się dookoła, bo niemal wszędzie możemy zobaczyć liczne ślady wielkiej, dobrej zmiany".
Dobrze, że ghostwriterzy dodali "niemal", gotów byłem pomyśleć, że ta zmiana nastąpiła gdzieś koło mnie i zostawiła ślady. Aby ujrzeć najbliższy ślad zmiany, musiałbym przejść jakieś trzysta metrów do Wiejskiego Domu Kultury, który Unia, wespół z gminą raczyły w swej łaskawości odremontować. To wspaniale, zważywszy na fakt, że nic tam się dzieje, w tenisa stołowego nie zawsze można pograć, bo podłogi umyte i wypastowane, a wiejskich imprez się już nie robi, bo wsiowe buraki wszystko rozpieprzą. Nie chcę myśleć o tym, ile z tych prawie trzech milionów złotych urzędnicy wszystkich szczebli biurokratycznej drabiny poupychali sobie po kieszeniach, zanim kasa dotarła na remont.
Ależ co ja bredzę! Wszak zmiana koło mnie miała miejsce! Wszystko jest droższe, muszę się coraz bardziej liczyć z pieniędzmi i tyle szczęścia, że ceny piwa pozostają względnie bez zmian, bo bym chyba załkał.
"Ta zmiana dokonała się NASZYMI rękami..."
Pan prezydent akcentuje słowo "naszymi", ale o jakich "nas" mu chodzi? Nas-Polaków czy ich-polityków?
"...ale również dzięki ogromnym europejskim pieniądzom, które pomogły nam unowocześnić i rozwinąć nasz kraj".
Gdyby zestawić dotacje z UE z rosnącym, a raczej galopującym długiem publicznym, wyszłoby, że jesteśmy w plecy. A nie mamy setek zasiłków, dodatków i zapomóg idących w tysiące Euro jak bankrutujący Grecy.
"Jednocześnie jesteśmy pełni nadzieji, że integrująca się Europa będzie nadal w następnym latach jedną z podstawowych dźwigni naszego rozwoju".
Ot, i tyle jest warta nasza wolność. Wszak nie możemy sami się rozwijać, bo jesteśmy chromolonymi niedojdami i upośledzonymi karykaturami homo sapiens, które trzeba prowadzić za rączkę. "Tutaj, polaczku, tutaj złóż PIT-a. A teraz chodźmy do TESCO, trzeba kupić chleb i wędlinę, ale broń ci Boże w lokalnym sklepie, bo Zachód na tobie nie zarobi!". Nie liczę zdolnych ludzi, którzy stąd uciekli, a do rozwoju mogli się przyczynić bardziej niż unijna jałmużna.
"... i nadal będzie szansą na rynki dla polskich produktów".
Tutaj ghostwriter przeszarżował. Polskie produkty będą miały szansę na rynki, jeśli Polska raczy przestać promować zachodnie badziewie i pozwoli polskim producentom się rozwijać, zamiast dopierdalać im kary, narzuty, podatki, albo zatrzymywać zwrot VAT-u.
"...że nadal będzie źródłem łatwego dostępu do nowoczesności, w tym do nowoczesnych technologii".
Kuźwa, ja to bym chciał dostępu do przestarzałych technologii, też powinny być fajne.
A tak na serio, dlaczego innowacje i patenty musimy kupować, kiedy moglibyśmy stworzyć środowisko dla naszych zdolnych młodych ludzi? Ach, no tak, wtedy pięciu siedzących na dupach wyższych profesorów wyższej uczelni nie mogłoby się podpisać pod wynalazkiem utalentowanego studenta. To nic, że nasza młodzież improwizuje łazika ze złomu (bo jakiś idiota porządny model raczył im podpieprzyć). Ważne, żeby profesor miał się na czym lansować.
"...że nadal będzie cieszyła łatwością przekraczania granic".
Daj Boże! Niewykluczone, iż kiedyś też zapragnę stąd nawiać.
"... łatwo zmierzyć i policzyć, że w 2003 roku było w naszym kraju zaledwie 631 kilometrów autostrad i dróg ekspresowych, a w 2013 było ich już 2745 kilometrów".
Cóż, nawet niewielki postęp to zawsze postęp.
Zważmy, iż stosunek autostrad do dróg ekspresowych wynosi mniej więcej 50/50 (samych autostrad wg danych Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Mostów jest 1421,2 km. Co zabawne, GDDKiA podaje stan na dzisiaj, iż wymienionych przez prezydenta dróg jest... 2586,2 km. Ktoś tu kłamie).
Ile pieniędzy przeznaczono na drogi? A ile faktycznie na drogi poszło? Wspominanie w orędziu o polskich drogach to stąpanie po krawędzi, ale co może o tym wiedzieć człowiek, który jeździ limuzyną?
I najzabawniejsze na koniec:
"Cieszmy się, że dzisiaj członkostwo w Unii Europejskiej popiera 89 proc. Polaków. To symboliczne "89" tak jak rok 89".
Dane, podejrzewam, tak samo prawdziwe, jak słowa, że w 89' odzyskaliśmy wolność i skończył się komunizm. Odwieczna prawda o sondażach jest taka, że wyniki zależą od zleceniodawcy. Gdybyśmy chcieli uczcić grudzień 80', członkostwo w Unii Europejskiej popierałoby 80 % Polaków. Gwarantuję.
Połowa orędzia, a mi się już nie chce. Nie chce mi się katować Was krytyką kłamstwa, bo i Was to męczy, i mnie. Wzywam Was jedynie, byście otworzyli oczy i wyłowili prawdę spośród sprytnie złożonych wersetów prezydenckiej propagandy sukcesu.
Na moje nieszczęście, każde zdanie jest tak pięknie kłamliwe, że każde wypadałoby skomentować, ale nie wiem, jak długi post wówczas by mi wyszedł.
Po wzniosłym wstępie, podziękowaniach dla "obozu wolności" i obowiązkowym wytarciu sobie gę... wspomnieniu o kanonizacji Jana Pawła II, padają słowa:
"W tym roku dokonujemy bilansu całego ćwierćwiecza naszej wolności".
Chciałbym zwrócić na to uwagę. Jakiej wolności? Jak długo jeszcze władza ma zamiar nam, głupim, pozbawionym mózgów polaczkom wmawiać, że przemiana ustrojowa oznaczała dla nas wolność? Nadal świat trzyma nas za jaja, Wschód za jedno, a Zachód za drugie. Cały czas musimy robić to, co inni nam każą. To nie jest wolność, tylko służebna postawa salonowego pieska, który skamle o kość, merda ogonkiem i warczy na każdego, kto jest wrogiem pana.
"Robimy to, oceniając życie każdego z nas, każdej rodziny, każdej naszej miejscowości czy gminy".
Po pierwsze, pan prezydent raczy się do mnie nie porównywać. Ja nie dostaję na łapkę dwudziestu tysięcy miesięcznie za pokazywanie się publiczne. Ba! nawet nie jestem największym bidakiem w tym bogatym i szczęśliwym kraju. Są ludzie, którzy niedojadają, nie mają gdzie mieszkać, a po wodę muszą chodzić do sąsiadów.
"Warto zatem rozejrzeć się dookoła, bo niemal wszędzie możemy zobaczyć liczne ślady wielkiej, dobrej zmiany".
Dobrze, że ghostwriterzy dodali "niemal", gotów byłem pomyśleć, że ta zmiana nastąpiła gdzieś koło mnie i zostawiła ślady. Aby ujrzeć najbliższy ślad zmiany, musiałbym przejść jakieś trzysta metrów do Wiejskiego Domu Kultury, który Unia, wespół z gminą raczyły w swej łaskawości odremontować. To wspaniale, zważywszy na fakt, że nic tam się dzieje, w tenisa stołowego nie zawsze można pograć, bo podłogi umyte i wypastowane, a wiejskich imprez się już nie robi, bo wsiowe buraki wszystko rozpieprzą. Nie chcę myśleć o tym, ile z tych prawie trzech milionów złotych urzędnicy wszystkich szczebli biurokratycznej drabiny poupychali sobie po kieszeniach, zanim kasa dotarła na remont.
Ależ co ja bredzę! Wszak zmiana koło mnie miała miejsce! Wszystko jest droższe, muszę się coraz bardziej liczyć z pieniędzmi i tyle szczęścia, że ceny piwa pozostają względnie bez zmian, bo bym chyba załkał.
"Ta zmiana dokonała się NASZYMI rękami..."
Pan prezydent akcentuje słowo "naszymi", ale o jakich "nas" mu chodzi? Nas-Polaków czy ich-polityków?
"...ale również dzięki ogromnym europejskim pieniądzom, które pomogły nam unowocześnić i rozwinąć nasz kraj".
Gdyby zestawić dotacje z UE z rosnącym, a raczej galopującym długiem publicznym, wyszłoby, że jesteśmy w plecy. A nie mamy setek zasiłków, dodatków i zapomóg idących w tysiące Euro jak bankrutujący Grecy.
"Jednocześnie jesteśmy pełni nadzieji, że integrująca się Europa będzie nadal w następnym latach jedną z podstawowych dźwigni naszego rozwoju".
Ot, i tyle jest warta nasza wolność. Wszak nie możemy sami się rozwijać, bo jesteśmy chromolonymi niedojdami i upośledzonymi karykaturami homo sapiens, które trzeba prowadzić za rączkę. "Tutaj, polaczku, tutaj złóż PIT-a. A teraz chodźmy do TESCO, trzeba kupić chleb i wędlinę, ale broń ci Boże w lokalnym sklepie, bo Zachód na tobie nie zarobi!". Nie liczę zdolnych ludzi, którzy stąd uciekli, a do rozwoju mogli się przyczynić bardziej niż unijna jałmużna.
"... i nadal będzie szansą na rynki dla polskich produktów".
Tutaj ghostwriter przeszarżował. Polskie produkty będą miały szansę na rynki, jeśli Polska raczy przestać promować zachodnie badziewie i pozwoli polskim producentom się rozwijać, zamiast dopierdalać im kary, narzuty, podatki, albo zatrzymywać zwrot VAT-u.
"...że nadal będzie źródłem łatwego dostępu do nowoczesności, w tym do nowoczesnych technologii".
Kuźwa, ja to bym chciał dostępu do przestarzałych technologii, też powinny być fajne.
A tak na serio, dlaczego innowacje i patenty musimy kupować, kiedy moglibyśmy stworzyć środowisko dla naszych zdolnych młodych ludzi? Ach, no tak, wtedy pięciu siedzących na dupach wyższych profesorów wyższej uczelni nie mogłoby się podpisać pod wynalazkiem utalentowanego studenta. To nic, że nasza młodzież improwizuje łazika ze złomu (bo jakiś idiota porządny model raczył im podpieprzyć). Ważne, żeby profesor miał się na czym lansować.
"...że nadal będzie cieszyła łatwością przekraczania granic".
Daj Boże! Niewykluczone, iż kiedyś też zapragnę stąd nawiać.
"... łatwo zmierzyć i policzyć, że w 2003 roku było w naszym kraju zaledwie 631 kilometrów autostrad i dróg ekspresowych, a w 2013 było ich już 2745 kilometrów".
Cóż, nawet niewielki postęp to zawsze postęp.
Zważmy, iż stosunek autostrad do dróg ekspresowych wynosi mniej więcej 50/50 (samych autostrad wg danych Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Mostów jest 1421,2 km. Co zabawne, GDDKiA podaje stan na dzisiaj, iż wymienionych przez prezydenta dróg jest... 2586,2 km. Ktoś tu kłamie).
Ile pieniędzy przeznaczono na drogi? A ile faktycznie na drogi poszło? Wspominanie w orędziu o polskich drogach to stąpanie po krawędzi, ale co może o tym wiedzieć człowiek, który jeździ limuzyną?
I najzabawniejsze na koniec:
"Cieszmy się, że dzisiaj członkostwo w Unii Europejskiej popiera 89 proc. Polaków. To symboliczne "89" tak jak rok 89".
Dane, podejrzewam, tak samo prawdziwe, jak słowa, że w 89' odzyskaliśmy wolność i skończył się komunizm. Odwieczna prawda o sondażach jest taka, że wyniki zależą od zleceniodawcy. Gdybyśmy chcieli uczcić grudzień 80', członkostwo w Unii Europejskiej popierałoby 80 % Polaków. Gwarantuję.
Połowa orędzia, a mi się już nie chce. Nie chce mi się katować Was krytyką kłamstwa, bo i Was to męczy, i mnie. Wzywam Was jedynie, byście otworzyli oczy i wyłowili prawdę spośród sprytnie złożonych wersetów prezydenckiej propagandy sukcesu.
Komentarze
Prześlij komentarz