Czasy współczesne nie uznają prawdy, bowiem prawda może zniszczyć system. Prawda, zwłaszcza bolesna dla narodu, a niewygodna dla władzy, może stać się zarzewiem rewolucji i całkowicie zmienić układ sił. Dopiero w momencie, gdy kłamstwo dojrzeje wespół z kłamcą, gdy kości kłamcy obrócą się w proch - wtedy szwindle wychodzą na jaw. Wtedy władza może powiedzieć: "To nie my, to on". Martwi nie mogą się bronić. Weźmy na początek sprawę Dreyfusa. Oskarżyli go, zrobili pokazowy proces, a kiedy z człowieka nie było czego zbierać, otrzymał zaszczyt rehabilitacji. Dalej. Na prawdę o Katyniu, oficjalną prawdę, świat czekał ponad pół wieku. Zdarzenie miało miejsce w 1940 r., a dopiero po upadku ZSRR przyznano: "Tak, to była zbrodnia obozu stalinowskiego". Dlaczego prawda wyszła na jaw? Bo odpowiedni ludzie byli albo martwi, albo bezpieczni i poza podejrzeniami. Dodatkowo na korzyść systemu działał fakt, że można było powiedzieć: "To nie my, to ZSRR, a my jesteśmy Rosja&q