Takimi słowami przemiła pani aptekarka uczy swoje dziecko życia.
Przemiła pani aptekarka sprzedała mi szampon przeciwłupieżowy o nazwie, która pewnie Wam nic nie powie, tuba 100 ml za 25 zł. To mniej niż za butelkę 60 ml bogato reklamowanego Nizoralu, cudownego leku na łupież, a stężenie substancji leczniczej jest identyczne. Pytam jednie sam siebie, dlaczego do tej pory wierzyłem, że poniżej 15 zł zdołam kupić skuteczny szampon przeciwłupieżowy? Cóż, klapki na oczach widocznie, które przemiła pani raczyła mi zdjąć. W nagrodę przepłaciłem u niej za szczoteczki do zębów. Była przeszczęśliwa. Oznajmiam wszem i wobec, że uśmiech można kupić za niecałe 10 zł.
Tutaj pojawia się kolejne pytanie - dlaczego widoące na rynku firmy produkujące szampony piszą na butelkach ze swoimi produktami: "Przeciwłupieżowy" albo: "Usuwa do 100% (no przecież, kuźwa, że nie więcej) widocznych oznak łupieżu", skoro to ściema? Przecież klient weryfikuje na własnej skórze, skórze głowy.
Te widoczne oznaki łupieżu to też podchwytliwa kwestia. Na dobrą sprawę zlikwidowałbym te upierdliwe, białe drobinki, płucząc głowę gnojowicą, tylko co z tego, jeżeli następnego dnia mam nowe? A na dodatek łeb śmierdzi.
Ile jeszcze takich produktów krąży po rynku? Nie wiem, ale obawiam się, że będę musiał je sprawdzić na własnej skórze (głowy), by się przekonać.
Przemiła pani aptekarka sprzedała mi szampon przeciwłupieżowy o nazwie, która pewnie Wam nic nie powie, tuba 100 ml za 25 zł. To mniej niż za butelkę 60 ml bogato reklamowanego Nizoralu, cudownego leku na łupież, a stężenie substancji leczniczej jest identyczne. Pytam jednie sam siebie, dlaczego do tej pory wierzyłem, że poniżej 15 zł zdołam kupić skuteczny szampon przeciwłupieżowy? Cóż, klapki na oczach widocznie, które przemiła pani raczyła mi zdjąć. W nagrodę przepłaciłem u niej za szczoteczki do zębów. Była przeszczęśliwa. Oznajmiam wszem i wobec, że uśmiech można kupić za niecałe 10 zł.
Tutaj pojawia się kolejne pytanie - dlaczego widoące na rynku firmy produkujące szampony piszą na butelkach ze swoimi produktami: "Przeciwłupieżowy" albo: "Usuwa do 100% (no przecież, kuźwa, że nie więcej) widocznych oznak łupieżu", skoro to ściema? Przecież klient weryfikuje na własnej skórze, skórze głowy.
Te widoczne oznaki łupieżu to też podchwytliwa kwestia. Na dobrą sprawę zlikwidowałbym te upierdliwe, białe drobinki, płucząc głowę gnojowicą, tylko co z tego, jeżeli następnego dnia mam nowe? A na dodatek łeb śmierdzi.
Ile jeszcze takich produktów krąży po rynku? Nie wiem, ale obawiam się, że będę musiał je sprawdzić na własnej skórze (głowy), by się przekonać.
Komentarze
Prześlij komentarz