Przejdź do głównej zawartości

A na co to komu?

Spytała leciwa pani w odpowiedzi na pytanie: "Czy jest pani za legalizacją marihuany?". Potem dopytywała również, co to jest ten marihunaen i takie tam. Stali bywalcy internetów na pewno znają tę panią.
To samo pytanie mógłbym postawić odnośnie do dymisji rządu.
Na co to komu?
Czy ktokolwiek z Was zdaje sobie sprawę, co to właściwie oznacza? Co się stanie, jeżeli rząd zostanie podany do dymisji? Co da wotum nieufności lub nieudzielenie wotum zaufania?
Nic. Totalne zero jak z reklamy Alior Banku. Nul. Nicht. Nada. Nicziewo.
Oto scenariusz:
- powołana zostaje komisja śledcza do zbadania afery podsłuchowej. Komisja wzywa kilka, kilkanaście bądź kilkadziesiąt osób celem przesłuchania i ustalenia faktów. Część wezwanych stawia się przed komisją, część do końca świata i jeden dzień dłużej przedstawia zwolnienia lekarskie, płaci grzywny, leci w kosmos, generalnie - miga się. Kilkunastu panów komisarzy i pań komisarek bada, co miało miejsce, dochodzi do pewnych wniosków, publikuje raport na milion stron, a w trakcie prac pobiera odpowiednie uposażenie. Precyzują, kto jest winny, w pierwszej kolejności znajdują tego zbrodniarza i terrorystę, który wykonał podsłuchy, i skazują go na 1000 lat pozbawienia wolności, a biednym pokrzywdzonym politykom krzywda się nie dzieje,
- dymisja rządu prokuruje nowe wybory, idziemy do urn i głosujemy na ludzi, których nie znamy albo nie chcemy widzieć u władzy. Nie mamy innego wyboru, bo gdybyśmy go mieli, politycy nie pozwalaliby nam głosować. Rząd zdobywa wotum zaufania i nic się nie zmienia.
PiS złożył wniosek o konstruktywne wotum nieufności, który upadł. Wszyscy są zadowoleni. Prezes PiS także. Dlaczego? Przecież udupili jego propozycję.
Ale ma alibi. Wniosek jest? Jest. Krzykactwo jest? Jest. Wyrazy niezadowolenia są? Są. PO obrzucone błotem? Zgadza się. Wszystko na miejscu. Nic się nie zmienia.
Co powinniśmy zrobić?
Po pierwsze - zmiany w Konstytucji, i to nie takie, które zaproponuje i zaaprobuje nasz Parlament, lecz takie, których chce naród. Ogół narodu, a nie wyselekcjonowana garstka stanowiąca elitę, która owej elity w żadnym razie nie powinna stanowić. Polityków może być nawet 10 000, ale pro publico bono. Jeżeli polityk będzie politykował, a nie weźmie za to ani złotówki z pieniędzy podatników, to ok, może sobie politykować. Ewentualnie niech ich zarobki wynoszą tyle, ile minimalna krajowa albo najniższy zasiłek. Gwarantuję, że wtedy te wartości poszybowałyby w górę.
Politycy powinni stanowić co najwyżej ciało doradcze dla narodu, nie zaś w głębi swych nieprzeniknionych umysłów, zadufani w sobie gdybać, jak zrobić sobie dobrze, wmawiając przy tym, że jest to również dobre dla narodu. Dla mnie, i dla wielu innych, nie jest dobre zwolnienie polityka z opłat za komunikację miejską, skoro żaden polityk nie raczy takową podróżować. Chyba że jest to pani prezydent Warszawy w przededniu referendum za jej odwołaniem albo po podwyżce cen biletów.
Polityk winien stanowić elitę, dawać przykład obywatelom, a nie reprezentować synonim skurwiela, oszusta, złodzieja i nieroba. Bierzmy przykład ze Szwajcarii. Fakt faktem, Szwajcarzy zapieprzają kilkadziesiąt razy do roku na referendum lokalne, ale to Polacy jadą do Szwajcarii na zarobek, a nie Szwajcarzy do nas. To o czymś świadczy. Do nas nie docierają skandale z udziałem Szwajcarskich polityków, a z nas śmieje się połowa świata.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Ciemnotą łatwiej rządzić"

Te znamienne, w odniesieniu do polskiego systemu edukacji, słowa wypowiedział nie kto inny, a Józef Stalin. Wielu może się oburzyć na ten cytat, no bo jak można cytować człowieka odpowiedzialnego za śmierć (źródła różnie podają) kilkudziesięciu milionów ludzi? Otóż można, bo czyż nie miał on racji? Wiedza to władza. Posłużę się prostym przykładem sprzed 4 tysięcy lat. Starożytny Egipt. Egipscy kapłani byli bardzo rozgarniętymi ludźmi, dysponowali rozległą wiedzą z dziedziny matematyki czy astronomii. Wiedzieli, kiedy będzie miał miejsce wylew Nilu, który był zbawienny dla egipskiej gospodarki. Potrafili też przewidzieć zaćmienie Słońca. Wyobrażacie sobie przerażenie ludu w momencie, gdy "bogowie zabierają Słońce"? "A przecież kapłan powiedział - pokutujcie za grzechy względem bogów i władcy, albowiem grzesznym odebrana będzie światłość dnia". Tym sposobem kapłani zdobywali posłuszeństwo rzesz nieświadomych ludzi, posługując się zjawiskiem, które tak czy inaczej by

#Czarna rozpacz (+18)

Tak powinien nazywać się protest feministek. Zacznę od tematu, który w pewnym sensie wyczerpuje idee i ukazuje sens wszelkich feministycznych zbiegowisk i jazgotów. Otóż niejaka Taura Slade w ramach prostestu z chęci ukazania odczłowieczenia kobiety przez mężczyzn dała się hardkorowo zerżnąć dwóm facetom. Po pierwsze, wydaje mi się to bezgranicznie debilne. To tak, jakby typowy żul w ramach walki z alkoholizmem najebał się denaturatem. Albo jakby narkoman zajebał sobie złoty strzał. Po drugie, wydarzenie było o tyle bardziej debilne, że pani Slade jest aktorką porno. Aktorka porno deklarująca feministyczne poglądy, która w celach zarobkowych pozwala facetom, aby ją rżnęli przed kamerę, mówiąc wprost. Po trzecie, co dalej? Feministka w ramach protestu wyjdzie za mąż? Urodzi dziecko? Zmyje naczynia, żeby pokazać, jak kobiety w kuchni są odczłowieczane? Czy ten "prostest" odniósł jakikolwiek skutek? Myślę że tak. Pani Slade na pewno podbiła sobie wyświetlenia na swoim profi

"Daj, daj, daj..."

Proszę sobie otworzyć ten obrazek na osobnej karcie i mieć obrazek na uwadze: http://img6.demotywatoryfb.pl/uploads/201109/1316715578_by_milusie_600.jpg To kwintesencja socjalu. Daj. Nieważne za co, nieważne komu. Ważne, żeby jedni dali, a drudzy brali. Można posłuchać lewicy, królów socjalu, którzy socjal niejednokrotnie mają w nazwie grupowania. Oni to w kółko, jak zacięta płyta: "Daj". Kto ma dać? Najlepiej państwo. Bo państwo ma. Jak fajnie rozdawać cudze pieniądze, ach! Jestem całkowitym przeciwnikiem jakiegokolwiek: "Daj". Żadnego daj. Idź i zarób. A państwo zamiast dawać, powinno umożliwić to zarabianie. Tak, pachnie to Korwinem, ale trudno się z nim nie zgodzić. Praca to podatek, podatek to wpływ do budżetu państwa, a jak budżet państwa będzie miał się dobrze, to państwo będzie zdolne wesprzeć przedsiębiorcę, żeby powstało więcej miejsc pracy, firma osiągnie większy zysk, a to z kolei są pieniądze, które zostaną wydane, i znowu mamy wpływy z podatków. A