W pracy słucham radia RMF FM. Czasem zdarzy im się puścić fajną piosenkę, choć ostatnio stosunek utworów Justina Biebera do tych fajnych to 1:1. Niestety, limitowane gigabajty nie pozwalają mi na raczenie uszu normalną muzyką z internetowego radia, jakie mi odpowiada, więc na razie ten stan rzeczy się nie zmieni.
Chcąc, nie chcąc, słucham relacji z wielkiej loterii, gdzie ludzie wygrywają, lub nie, kupę hajsu, samochody, tablety, diabli wie co jeszcze.
Kiedyś miałem nadwyżkę kasy na prepaidzie, więc wysłałem SMS, potem kolejny i kolejny. Nie wygrałem niczego. Pomyślałem: "No dobrze, może sto milionów osób wysłało SMS i zadziałał rachunek prawdopodobieństwa pomnożony przez prawa Murphy'ego". Jedyne, co mi zostało, to gorzki posmak w ustach i SMS'y wysyłane przez organizatora konkursu, namawiające mnie do wysłania kolejnych dwóch złotych i czterdziestu sześciu groszy z VAT na ich fundację naiwniaków.
Jakiś czas temu wygrałem w Złotych Przebojach miniwieżę Phillipsa, kino domowe Panasonica i płytę Maryli Rodowicz, która przepadła w transporcie najpewniej. Nie chwalę się, chodzi o stwierdzenie faktu, że coś gdzieś da się wygrać. Żeby było śmieszniej, przy okazji walki bokserskiej Wacha z Powietkinem, zadzwoniłem do RMF, powiedziałem wierszyk jak św. Mikołajowi dwadzieścia lat temu, i wygrałem co następuje - kubek, szorty, smycz, kąpielówki i płytę. Czyli jednak RMF rozdaje nagrody! Powstało pytanie w mojej głowie - dlaczego nie chcieli mi dać piniendzy? Oddałbym te gadżety, gdybym chociaż raz pyknął nawet te głupie cztery klocki w rundzie dodatkowej.
Dzisiaj do głosu doszedł mój rozsądek. Słucham tych ludzi, jak licytują, wygrywają, albo nie odbierają telefonów i dostają tysiaka. Słucham jak namawiają do wysyłania SMS'ów, przysięgają na wszystkie świętości, że to działa, bo przecież oni wygrali, ale myślę... kuźwa, przecież ja tego nie widzę. A co jeżeli wybierają takiego kogoś, dzwonią do niego i mówią: "Wygra pan/pani XXXX zł. Za dziesięć minut zadzwonimy, a pan/i odbierze telefon, wybierze sejf, policytujemy trochę, a na koniec będzie pan/i udawać, że wygrał/a czterdzieści tysięcy. Zgoda?". No i robią taki cyrk. Chciałbym poznać kogoś, kto autentycznie wygrał 400 tysięcy w ich loterii, i chciałbym zobaczyć, na co przeznaczył tę kasę. Wtedy może bym uwierzył.
Kiedyś byłbym skłonny uwierzyć, że w Rozmowach w Toku pojawiają się prawdziwi ludzie i opowiadają prawdziwe historie, ale z czasem program i jego uczestnicy przekroczyli wszelkie granice spierdolenia, głupoty i talk-show zaczął bardziej przypominać kiepski kabaret, niż poważny program o ludzkich losach. Dodatkowo pojawiły się w Internecie wiadomości, jakoby do programu zgłaszają się przypadkowi ludzie, którzy za pięć tysięcy złotych są gotowi zrobić z siebie publicznie debila. Woda na młyn! Znam wielu ludzi, do których zresztą należę, którzy robią z siebie debila nawet za darmo.
Dodatkowo trafiłem dzisiaj na dwa bardzo ciekawe tematy:
Ich wiarygodność jest mniej więcej tak samo weryfikowalna, jak autentyczność wygranych w loterii radia. Ale dają do myślenia. Co w sytuacji, gdy w jednej chwili masz w reku czterysta tysięcy, a w drugiej mówią ci, że gówno wygrałeś, bo nie płacisz abonamentu za radio? Uwielbiam teorie spiskowe i często słyszę z tego tytułu, że mam nasrane w głowie. Co jednak mnie martwi, to potencjalna prawdziwość owych teorii.
Nie oszukujmy się, mieszkamy w kraju, gdzie nieuczciwość i robienie wałów, to chleb powszedni, tradycja narodowa i najbardziej dochodowe zajęcie. Jesteśmy mistrzami w wynajdowaniu luk prawnych, uciekaniu z podatkiem itp. Co i rusz wyłazi jakaś nowa afera, w której ktoś kogoś oszwabił na grubą kasę. Afery odbijają się echem nawet na najwyższych szczeblach władzy. SKOK-i, wydymanie podwykonawców autostrad, karuzela VAT-u, Amber Gold, "wnuczek", "policjant", telegry... A propos ostatniego, kolejny ciekawy filmik:
Więc co daje nam podstawy, by myśleć, że "Trafiona 10" to nie jest kolejny wał? Spokoju nie daje mi motto Asasynów z popularnej serii gier firmy Ubisoft: "Nic nie jest prawdziwe. Wszystko jest dozwolone".
Komentarze
Prześlij komentarz